Dziecięcy świat Wolnego Miasta Gdańska

https://www.iwm.org.uk/

Pokoik miał wąskie okienko wychodzące na podwórze. Ściany pokrywała specjalna tapeta w misie i zabawki... o dzieciństwie w przedwojennym Gdańsku, któremu towarzyszył nawet słońz hebanu, w jak zawsze pasjonujący sposób pisze...

dr Anna Krüger

Blaski i cienie dzieciństwa w Gdańsku w latach 30. i 40. XX wieku przedstawiają wspomnienia dawnych mieszkańców miasta, którzy przeżyli II wojnę światową, warto je poznać. Wygląd dziecięcego pokoju i jego wyposażenie przybliżają wspomnienia Marianne Wannow – „Mój pokoik miał wąskie okienko wychodzące na podwórze. Ściany pokrywała specjalna tapeta w misie i zabawki. Pod oknem stał wąski regał na książki, gdzie przechowywałam bloki do rysowania i książeczki z bajkami”. We wnętrzu znalazł się również stolik dziecięcy i drugi nieco większy służący jako biurko – tam dziewczynka trzymała tabliczki, papier do pisania, bloki rysunkowe, kredki rysiki, atrament, ołówki, spinacze, kolorowy papier i różnej wielkości klocki, natomiast w ustawionej pod ścianą skrzyni przechowywała zabawki – piłki, bąki, zwierzątka z drewna. W pokoju nie zabrakło również domku dla lalek, był także wiatrak, kolorowe liczydło, wózek dla lalek, kilka lalek w tym jedna z długimi blond włosami, które można było zaplatać w warkocze, różowy prosiaczek, a nawet duży słoń z czarnego hebanu.

Dzieci spędzały czas również na wspólnych zabawach na podwórkach i ulicach. Jak wspominała Marianne Wannow dziewczynki z jej sąsiedztwa bawiły się lalkami, w szkołę, dentystę, chowanego, wszystkie dzieci chętnie poznawały najbliższą okolicę – podwórka i zakątki Wrzeszcza – „Dzieci z ulic: Brzozowej, Dmowskiego, Klonowej i Lendziona szybko poznały całą sieć piwnic – schronów, wzajemnie połączonych podziemnymi przejściami. Był to świetny teren do zabawy w „rycerzy i rozbójników” czy „Złodziei i policjantów” ”. Podobnie na wędrówkach po najbliżej okolicy spędzały czas również dzieci z innych dzielnic – jak wspominał Franz Koch „Gdy czas mi na to pozwalał, włóczyłem się z kolegami albo też sam po Starym Mieście”. Popularną zabawą była gra w szklane kulki oraz ich zbieranie a także toczenie metalowych obręczy i nakręcanie bączków, wprawianych w ruch za pomocą bata.

Niekiedy jednak beztroskie zabawy na ulicach bywały niebezpieczne, kończyły się wypadkami nawet śmiertelnymi – np. niejednokrotnie zdarzały przypadki przejechania przez samochody dzieci wybiegających na jezdnię za piłką lub nieostrożnie przechodzących przez ulicę.

W wolnym czasie rodzice zabierali dzieci na spacery i wycieczki po mieście i okolicach – odwiedzano rejon leśniczówki w Jaśkowej Dolinie, spacerowano po parku w Oliwie, udawano się nad morze np. do Brzeźna, Jelitkowa, Sopotu – atrakcją dla dzieci było zbieranie muszelek, budowle z piasku, jedzenie lodów. Zarówno dorośli jak i dzieci nosili specjalne plażowe stroje – jak wspominała Marianne Wannow: „otrzymałam przeznaczony na spacery po promenadzie i w parku zdrojowym biały, haftowany płaszczyk plażowy z odpowiednio dobranym kapelusikiem”. Były też szczególne atrakcje np. przyjazd wesołego miasteczka na dzień św. Jana – z karuzelami, strzelnicami z nagrodami itp. albo sopocka wystawa kwiatów, kiedy urządzano zawody najpiękniej udekorowanych kwiatami pojazdów – jak wspominała Vera Ratzke : „W zawodach bierze udział wielu zawodników, tak dorosłych jak i dzieci. Udekorowane wózki dziecięce, dorożki, furmanki, taczki i wiele innych pojazdów uczestniczy w zawodach.” Dziewczynka wystąpiła w stroju ludowym na rowerku przystrojonym różami i innymi letnimi kwiatami i zajęła pierwsze miejsce w konkursie. Dzieci oczekiwały również na święta Bożego Narodzenia i Wielkanocy. W te pierwsze atrakcją była kolorowo udekorowana choinka, tzw. „kolorowy talerz” ze słodyczami, wizyta Mikołaja, prezenty np. zabawki, nowe ubranka, wspólne śpiewanie kolęd, natomiast na Wielkanoc upominki w postaci ukrytych słodyczy, które należało znaleź,ć przynosił świąteczny zając. Dzieci zabierano również na przeznaczone dla nich przedstawienia w teatrze np. „Dziadek do orzechów” czy filmy dla dzieci – zapamiętała to m. in. Vera Ratzke: „Mama i ja byłyśmy w kinie wiele razy i oglądałyśmy wszystkie bajki: „Kopciuszka”, „Jasia i Małgosię”, „Czerwonego Kapturka”, „Panią Zamieć”.

Pracujące matki mogły posyłać dzieci do przedszkoli, świeckich lub prowadzonych przez siostry zakonne, gdzie spędzały czas na zabawach i pracach plastycznych. Wreszcie przychodził dzień rozpoczęcia nauki w szkole, który obchodzono uroczyście. Pierwszaki otrzymywały z tej okazji od rodziców wielki różek napełniony różnymi słodyczami czyli „tutkę” co było popularnym zwyczajem w niemieckim kręgu kulturowym oraz nowe, porządne ubrania i tornistry. Odświętność pierwszego dnia szkoły tak wspominał Franz Koch „Ubranie z krótkimi spodniami, podkolanówki, buty z cholewkami, tornister i torba na kanapki, naprawdę wspaniały widok. Tak więc stałem tego dnia razem z innymi pierwszakami szkoły na Osieku z wielką tutką, wypełnioną słodyczami ze sklepu czekoladowego Mix przy Dworcu Głównym”.

Ten sam gdańszczanin wspominał jednak, że już pierwszego dnia nauki zaskoczyła go konieczność pozdrawiania nauczyciela hitlerowskim pozdrowieniem, szkoła pod wpływami narodowo – socjalistycznej ideologii okazała się końcem beztroskiego dzieciństwa. Podobne odczucia mieli inni niemieccy autorzy wspomnień pochodzący z rodzin nie popierających Hitlera, szczególnych prześladowań doświadczali ze strony nazistowskich bojówek polscy uczniowie.

Oprac. Anna Krüger, fot: zdjęcie poglądowe, https://www.iwm.org.uk/

Źródło: V. Ratzke – Jansson, Często myślę o Gdańsku, Gdańsk 2015; N. M. Wannow, Byłam i jestem gdańszczanką, Gdańsk 2005; F. Koch, Wojenne losy Niemca i Polki w Gdańsku, Gdańsk 2010. 

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: