Czekanem w majestat

Przez wieki Rzeczpospolita uważana była za kraj bez królobójców. Do czasu. 15 listopada 1620 r. w drodze na niedzielną mszę do warszawskiej Kolegiaty św. Jana Zygmunt III Waza został zraniony czekanem przez niezrównoważonego szlachcica Michała Piekarskiego. Po schwytaniu niedoszłego królobójcę poddano torturom i 26 listopada publicznie stracono. Piekarski przeszedł do historii jako jedyny przedstawiciel polskiej szlachty, który próbował zabić swego króla.

Jesienią 1620 r., gdy w Rzeczypospolitej nie umilkły jeszcze echa polskiej przegranej z Turkami i Tatarami w bitwie pod Cecorą, w której poległ hetman Stanisław Żółkiewski), na kraj spadło nowe nieszczęście – zamach na życie króla. 

foto/wikipedia

Do zamachu na Zygmunta III doszło w niedzielę 15 listopada, ok. godziny dziewiątej rano. Król w otoczeniu swej świty szedł do Kolegiaty św. Jana (obecnie Bazylika Św. Jana) przy ul. Świętojańskiej, aby wziąć udział w mszy świętej. Ukrywający się za drzwiami świątyni szlachcic Michał Piekarski ugodził władcę czekanem w głowę. W pierwszej chwili nikt z otoczenia królewskiego nie zauważył napastnika, który zadawał kolejne ciosy raniąc monarchę w twarz i ramiona. Przed utratą życia króla uchronił marszałek nadworny koronny Łukasz Opaliński, który w porę obezwładnił zamachowca.

Jako pierwszy leżącego króla podniósł Jan Kaliński – bliski współpracownik biskupa krakowskiego Marcina Szyszkowskiego, który opatrzył zranionego władcę. W nagrodę za szybką reakcję Kaliński otrzymał później sporą sumę pieniędzy oraz kosztowności.

Na wieść o zamachu w mieście zapanował tumult. Wierni znajdujący się w świątyni, przed którą doszło do próby królobójstwa, wybiegli na ulicę myśląc, że Warszawę opanowali Tatarzy. Według jednej z relacji, mieszkańcy stolicy źle zrozumieli słowa jednego z włoskich śpiewaków, który dowiedziawszy się o czynie Piekarskiego miał wykrzyknąć podczas mszy „traditore” (po włosku „zdrajca”). Porządek w mieście zapanował dopiero po tym, jak król publicznie podał do wiadomości, że ciosy Piekarskiego okazały się niegroźne, a zamachowiec schwytany.

Piekarski herbu Leszczyc, szlachcic z województwa sandomierskiego, już w młodości uchodził za szaleńca i wyróżniał się napadami agresji. Pewnego razu, zaproszony na ucztę do wielkorządcy krakowskiego Jana Płazy, wpadł w niepohamowaną złość i zabił kucharza zamkowego. Sąd uznał szlachcica za niepoczytalnego i pozbawił go praw do użytkowania majątku (na rzecz jego krewnych). W otoczeniu króla spekulowano, że nie tylko względy osobiste (utrata majątku) sprawiły, że niezrównoważony psychicznie Piekarski targnął się na życie Zygmunta III. Szlachcic miał mieć monarsze za złe również uwikłanie kraju w wojnę z Turcją. Piekarskiego poddano torturom, które jednak nie wykazały, że przeciwko królowi zawiązano spisek, jak wcześniej podejrzewano. Na królewskim dworze uważano bowiem, że Piekarski mógł czerpać inspiracje do próby królobójstwa z Francji, gdzie w 1610 r. zamachowiec-fanatyk Franciszek Ravaillac zabił Henryka IV. Ponadto utrzymywano, że Piekarski - z wyznania kalwinista – miał urazę do Zygmunta III jako zdeklarowanego katolika, któremu zarzucano nietolerancję religijną. W toku śledztwa okazało się, że sfrustrowany szlachcic działał w pojedynkę. Podczas przesłuchania ubolewał on nad tym, że próba królobójstwa nie doszła do skutku, łącząc ją z działaniem sił nadprzyrodzonych. Prawdopodobnie w związku z tym powstało popularne dziś powiedzenie „Plecie jak Piekarski na mękach”, co znaczy „mówić głupstwa, bzdury, gadać bez sensu”. Mimo królewskiej łaski Piekarski został skazany przez sąd sejmowy na śmierć, utratę szlachectwa i konfiskatę całego majątku.

Królobójstwo miało o wiele większy ciężar gatunkowy niż obraza majestatu panującego władcy, choć i ta uchodziła za jedną najcięższych zbrodni. Za próbę targnięcia się na życie władcy przewidywano męczarnie, a następnie publiczne stracenie. Egzekucja szlachcica miała miejsce 26 listopada na Rynku Nowego Miasta w Warszawie. Skazańca poddano wymyślnym torturom: przypalaniu, obdzieraniu ze skóry, rozrywaniu końmi. Piekarskiego pozbawiono także ręki, którą próbował zabić króla. Na końcu poćwiartowane ciało spalono na stosie, a prochy wrzucono do Wisły (według innej relacji nabito do armaty i wystrzelono w powietrze).

Po zamachu, aby zwiększyć bezpieczeństwo króla, na drodze prowadzącej od zamku do Kolegiaty św. Jana wybudowano kryty ganek.

Zamach z 15 listopada 1620 r. przyczynił się również do zmian w prawodawstwie. Na mocy uchwały sejmowej z tego samego roku zakazano noszenia czekanów w miejscach publicznych.

Próba pozbawienia życia Zygmunta III przez Piekarskiego była pierwszym w dziejach dawnej Rzeczypospolitej, i jak się okazało ostatnim, szlacheckim zamachem na panującego monarchę.

oprac. KLB

foto/Zamach na króla Zygmunta III Wazę. Grafika ze zbiorów Biblioteki Narodowej w Warszawie.

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: