W II Rzeczpospolitej nawet spacery i przechadzki były obwarowane normami społecznymi i obyczajowymi. Można je było znaleźć na przykład w poradnikach towarzyskich, które zalecały spacerować tak, aby być widzianym…
Anna Krüger
Jedną z lubianych rozrywek, zarówno w wielkich jak i małych miastach, były w dwudziestoleciu międzywojennym, podobnie jak dziś, spacery i przechadzki. Jak zauważono jednak „wiele osób wychodzi z domu nie dla tego , żeby się przejść, użyć ruchu i zakosztować świeżego powietrza, a raczej dla tego, żeby się pokazać, być widzianym i zobaczyć innych.” Aby spacerujący mogli uniknąć ewentualnej krytyki otoczenia proponowano im zatem garść porad z zakresu dobrego tonu. Zasady kulturalnego zachowania przedstawiono obszernie m. in. w poradniku „Zwyczajów towarzyskich…” autorstwa Bolesława Londyńskiego z 1935 roku.
Przede wszystkim idąc na spacer należało pamiętać, że podczas przechadzki dla przyjemności niewłaściwym było „pędzić przed siebie jak szybkobiegacz”. Jeśli spotkało się podczas spaceru znajomą damę można było złożyć jej ukłon tylko raz, „nie zaś tyle razy, ilekroć się ją spotka na jednym spacerze, bo to ją by krępowało.” W przypadku zagadnięcia przez znajomego lub znajomą należało nie przystawać lecz iść przy ich boku. Panowie prowadząc damę pod rękę powinni byli wybierać dla niej najlepszą i najbezpieczniejszą drogę. Z kolei : „spotkawszy kilku znajomych na spacerze, nie trzeba stawać pomiędzy nimi i tarasować w ten sposób drogę”. Gdy spotkało się kilku znajomych niestosownym było również „ażeby kilku panów szło razem, trzymając się pod ręce z krzywdą innych przechodniów”. Ponadto mężczyźni spotkawszy urodziwą damę nie powinni „stawać, patrzyć jej prosto w oczy, oglądać się za nią, przykładać szkła do oczu”, bowiem mogło to w znacznym stopniu ją krępować. Odradzano także palenie cygar i papierosów w tłoku i przy paniach, a najlepiej było tego zaniechać całkowicie.
Spacerowiczów obowiązywał również schludny i przyzwoity ubiór. Przejawem kultury było też: „ na ulicy nie iść za prędko ani za wolno, nie przybierać pozy wyniosłej, ani rozkazującej, (…) ludziom ustępować z drogi, nikogo nie potrącać, tłumu nie rozpychać, paniom w oczy nie zaglądać (…).” Prawą stronę podczas spacerów uważano za miejsce honorowe, dlatego w Polsce mężczyzna chodził z kobietą po prawą rękę (natomiast w Anglii i Francji ze względu na wygodę pań było odwrotnie). Wskazywano też wiele innych reguł. Na przykład jeśli jakiś mężczyzna odprowadzał dwie panie to obie mogły iść z jednym panem pod rękę, ale jedna dama nie mogła opierać się na dwóch mężczyznach. Gdy prowadziło się damę ulicą powinna ona iść od strony domów. W przypadku ulewy mężczyzna mógł zaproponować damie: „ażeby ukryła się pod jego parasolem, ale dama w żadnym razie nie może zaproponować tego mężczyźnie”. Na przechadzkach należało prowadzić rozmowę o sprawach obojętnych, aby uniknąć uwag i komentarzy otoczenia. Młoda osoba spacerująca ulicą nie powinna zdaniem autora poradnika wystawać zbyt długo przed witrynami sklepów, gdyż mogły grozić jej zaczepki „donżuanów ulicznych”. Poza tym młode panienki zauważając przystojnego mężczyznę nie powinny „szeptać pomiędzy sobą, chichotać i w ogóle postępować tak, ażeby zwrócić na siebie jego uwagę”. Natomiast małżonkowie na spacerze nie powinni sprzeczać się między sobą. Jak się okazuje ówczesny człowiek dobrego tonu nawet na przechadzce musiał się stosować do wielu reguł i przepisów.
Oprac. dr Anna Krüger Referat Ekspozycji i Dziedzictwa UM w Pruszczu Gdańskim fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe/Światowid
(źródło: B. Londyński, Zwyczaje towarzyskie. Podręcznik praktyczny dla pań i panów, Warszawa 1935).
Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila.