Bez umieszczonych w podłodze pedałów, prowadzenie samochodu jest możliwe, lecz zdecydowanie bardziej trudne. Mimo to, jak przypominają muzealnicy Mercedesa, wynalazek ten znalazł się powszechnie na pokładach aut dopiero niecałe 100 lat temu. Przy okazji dowiadujemy się, że w przypadku marki ze Stuttgartu pedałów na pokładzie czasami było mniej, a czasami więcej.
Złożony wysiłek: prowadzenie samochodu wymaga skoordynowanych działań. Najważniejsze z nich to: przyspieszanie, kierowanie, wskazywanie kierunku skrętu, hamowanie, zmiana biegów i operowanie sprzęgłem – plus oczywiście obserwowanie ruchu drogowego. Już u progu epoki automobilizmu wynalazcy doszli do wniosku, że obok rąk do obsługi samochodu posłużą stopy. I dlatego pojazdy otrzymały pedały.
Standaryzacja: początkowo nie było jednak porozumienia co do tego, jak te pedały rozmieścić. Każdy producent miał inny pomysł na ich ulokowanie. Sytuację wyjaśniło pruskie wojsko. W 1908 r. ujednolicono rozmieszczenie pedałów w pojazdach wojskowych, tak aby kierowcy mogli bez problemu obsługiwać samochody różnych marek.
Jednolitość: w ten sposób w niemieckich ciężarówkach armii cesarskiej pojawiło się stosowane do dziś ułożenie pedałów gazu, hamulca i sprzęgła (od prawej do lewej). Nie wszędzie jednak rozwiązanie to przyjęło się od razu. Aż do lat 20. ubiegłego wieku liczba i rozmieszczenie pedałów w samochodach nie były jednolite. Często pedał gazu znajdował się pośrodku; było tak m.in. w samochodach wyścigowych. Stopniowo jednak wprowadzano obecny standard.
Automatyzacja: zazwyczaj prawa stopa obsługiwała pedały gazu i hamulca, a lewa – pedał sprzęgła. Gdy w latach 50. zaczęły upowszechniać się automatyczne skrzynie biegów, do dyspozycji kierowcy pozostawiono jedynie pedały gazu i hamulca. Właśnie tak wygląda przyszłość – manualne przekładnie są stopniowo wycofywane z oferty Mercedes-Benz; również pojazdy elektryczne z reguły mają „tylko” dwa pedały. Oznacza to, że lewa noga może spocząć na podnóżku.
O jeden więcej: w przypadku Mercedes-Benz historia pedałów jest bardziej zawiła. Przez dziesięciolecia samochody spod znaku trójramiennej gwiazdy zamiast dźwigni hamulca ręcznego miały w przestrzeni na nogi jeszcze jeden pedał – umieszczony po lewej stronie, służący do uruchamiania hamulca postojowego. Jego zwalnianie odbywało się za pomocą uchwytu pod kierownicą, również zlokalizowanego po lewej stronie.
„Gaz” i wszystko jasne: pedał przyspieszenia jest nazywany „gazem”, ponieważ służy do regulowania objętości mieszanki paliwa i powietrza dostającej się do silnika spalinowego (w amerykańskim angielskim „gas” oznacza benzynę). I choć w przypadku aut na prąd silnik spalinowy zostaje zastąpiony elektrycznym, to pedał przyspieszenia wciąż nazywany jest „gazem” – mimo że kontroluje tu przepływ energii elektrycznej.
A co zrobić kiedy kierowca jest niepełnosprawny fizycznie i nie może korzystać ze standardowych pedałów? Producenci – w tym Mercedes-Benz – oferują fabryczne rozwiązania wspomagające jazdę, takie jak systemy adaptacji pedałów czy specjalnej nakładki. Futuryści przewidują, że być może przyjdzie w motoryzacji taki czas, że pedały znikną. Takie rozwiązanie zostało zademonstrowane w eksperymentalnym pojeździe bezpieczeństwa (ESF) Mercedes-Benz z 2019 r.
(Red.) Mercedes Benz oprac www.polnocna.tv fot. Mercedes Benz
Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila.