Od kilku lat, 24 września, pojawia się, jak feniks z popiołów, informacja o "zapomnianej szarży polskiego Września". Dyskutując zarówno z badaczami, jak i kolegami pasjonatami oraz przeglądając dostępne informacje, doszedłem do dość zaskakujących wniosków. Wygląda na to, że słynnej szarży pod Husynnem, po prostu mogło nie być - pisze dla www.strefahistorii.pl pasjonat historii i bronioznawca...
Piotr Torłop
Jak możemy się dowiedzieć z powszechnie udostępnianych materiałów internetowych, 24 września 1939 roku w okolicach Strzyżowa przemieszczał się oddział Wojska Polskiego w sile dywizjonu, składający się ze szwadronu konnego Policji Państwowej, szwadronu zapasowego 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich, batalionu chemicznego oraz baterii 17 Pułku Artylerii Lekkiej. Idącemu w kierunku południowym oddziałowi, dowodzonemu przez majora w st. spocz. Witolda Radziulewicza drogę zastąpiła piechota radziecka. Polacy próbowali przełamać kordon sowietów frontalnym atakiem. Szarża około 400 polskich policjantów oraz ostrzał z 36 moździerzy 81mm, które posiadał batalion chemiczny, spowodowały panikę i duże straty w oddziałach sowieckich. Niestety, w sukurs nieprzyjacielowi przyszła formacja pancerna, w efekcie czego Polacy zostali okrążeni i po krwawej walce zmuszeni do poddania się. Straty polskie to 143 zabitych i 139 rannych, straty sowieckie to 80 zabitych i 113 rannych... Cały ten opis opiera się na relacji Włodzimierza Rzeczyckiego, który służyć miał w szeregach szwadronu zapasowego 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich i feralnego dnia brać udział w szarży. Niestety, jest to jedyne świadectwo tego wydarzenia. 24 września 1939 roku w rejonie Strzyżowa operowała 36 brygada pancerna Armii Czerwonej (która następnego dnia toczyła walki o Chełm). W jej dziennikach bojowych, pod datą 24 września 1939, próżno szukać jakiejkolwiek wzmianki o starciu z jakąkolwiek jednostką Wojska Polskiego oraz o jakichś większych stratach, czy wzięciu dużej ilości jeńców.
Spróbujmy zatem zweryfikować krytycznie powielane informacje. Żyjące już nawet w Wikipedii. Już wstępne zapoznanie się z historią i znalezienie informacji o szlaku bojowym jednostek Wojska Polskiego, które wchodziły w skład zgrupowania dowodzonego przez majora Witolda Radziulewicza, pozwala ustalić że:
- szwadron zapasowy 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich, w którym służyć miał w stopniu kaprala podchorążego Włodzimierz Rzeczycki we wrześniu 1939 roku stacjonował w Stanisławowie (obecnie Iwanofrankowsku) i po agresji ZSRR na Polskę, zgodnie z rozkazem marszałka Rydza- Śmigłego wycofał się do Rumunii i już 19 września w składzie Pułku Marszowego Podolskiej Brygady Kawalerii przekroczył granicę węgierską.
- 17 Pułk Artylerii Lekkiej wchodził w skład 17 Dywizji Piechoty, która walczyła w Bitwie nad Bzurą a jej resztki zostały rozbite w bitwie pod Łomiankami, która zakończyła się 22 września 1939 roku.
- Nie znam dokładnych losów samodzielnego batalionu chemicznego, który stacjonował w Trauguttowie, wątpliwe jest jednak że dysponował 36 moździerzami (bo to etat dla 18 plutonów moździerzy a batalion składał się z 9 plutonów).
Istnieje relacja, że ów batalion chemiczny miał nocować w folwarku Husynne i wyposażony był w moździerze 81 mm, że został ostrzelany przez sowietów i rozpoczęła się wymiana ognia, która trwała do wieczora. Ponieważ Rosjanie, nad ranem, dokonali próby oskrzydlenia polskiej jednostki, batalion rozpoczął odwrót na zachód. Kilka kilometrów dalej został okrążony. Doszło do walki wręcz. 200 ludzi dostało się do niewoli, a pozostali, w rozproszeniu, małymi grupami przedzierali się na zachód (relacja jednego z żołnierzy o sytuacji w okolicach Husynnego mówi: "część wziętych do niewoli żołnierzy Sowieci poddali szczegółowej rewizji. Po jej zakończeniu podszedł do nas pułkownik sowiecki i dziwnie nas >>przywitał<<.Dobrze zapamiętałem jego słowa: >>Ja bym was wszystkich wystrzelał, wy durne Polaki. To my przyszli was oswobodzić z niewoli panów, a wy do nas strzelali? Co wy za artylerię mieli, że nas tak mnogo ubili?<<". Wspomina się też, że skoro jednostka chemiczna, to i mógł nastąpić z jej strony ostrzał pociskami z gazem. Ale batalion swojej ciężkiej broni w pistaci miotaczy livensa raczej nie zabrał z Trauguttowa (co uprawdopodobnia informacja o pozbawieniu batalionu samochodów ciężarowych Fiat, w dniu 1.09.1939 r., zaś jedna bateria, to 6 miotaczy 122 mm), więc i ta teza jest wątpliwa. Prędzej można tu mówić o użyciu moździerzy.
(inf. m.in. w publikacji "Wojna polsko-sowiecka 1939" Ryszarda Szawłowskiego, Londyn 1986, wydanej pod pseudonimem Karol Liszewski - autor nie jest zawodowym historykiem)
- W odniesieniu do szwadronu Policji Państwowej z Warszawy to wiadomo że taki istniał, natomiast nie ma żadnych dowodów, aby w obliczu oblężenia miasta stołecznego (gdzie miał pilnować porządku) je opuścił.
Jak widać, już analiza podstawowych, encyklopedycznych danych nakazuje wątpić w prawdziwość całej relacji, sam zaś jej twórca, W. Rzeczycki nigdy nie był żołnierzem 14 PU.... "Kręcił" się przy nich po wojnie, ale został z hukiem usunięty z koła byłych żołnierzy 14 Pułu Ułanów za... kłamstwa! Należy jednakże zwrócić uwagę na jeden ciekawy fakt: W niedzielę 24 września w rejonie Kamienia Koszyrskiego walkę z oddziałami Armii Czerwonej stoczyła kompania Rezerwy PP, dowodzona przez kom. Franciszka Otłokowskiego. Po poddaniu się sowieci wszystkich policjantów wraz z rannym dowódcą rozstrzelali. Znana jest relacja, która pochodzi od dwóch policjantów, którym udało się uciec spod sowieckich karabinów, z której wynika... no właśnie. Nie wiadomo, czy było to właśnie tam, natomiast zapytani o "wiadome" okoliczności stwierdzili, że o żadnym Husynnem i szarży nigdy nie słyszeli. ...czyli wydarzenie jakby podobne, tyle że wspomniani policjanci (kompania) przemieszczali się pieszo... bez koni... Najprawdopodobniej więc zasłyszane zlepki informacji zostały połączone w jeden zwarty epizod. I tak powstał mit... Jest jeszcze jeden element opowieści. Wspominana przez Rzeczyckiego bezimienna mogiła w Rogalinie, wskazywana jako miejsce pochówku rozstrzelanych przez sowietów 25 jeńców... - okazała się grobem kryjącym szczątki ofiar nacjonalistów ukraińskich z 1941 roku - członków polskiej samoobrony... Prowadzone w miejscu rzekomej szarży i potyczki wizje lokalne oraz poszukiwania (w tym metodami archeologicznymi) nie przyniosły żadnych materialnych dowodów, czy też przesłanek, by twierdzić, że to wydarzenie miało miejsce... Ale może jest to przyczynek, by tematem zajęli się zawodowcy i przegrzebując archiwa temat wyjaśnili... I na koniec: w artykule wykorzystano informacje zebrane m in. od archeologa i badacza historii Olafa Popkiewicza, który prowadził poszukiwania w miejscu rzekomej szarży oraz zamieszczone na internetowych forach i grupach dyskusyjnych dotyczących tematu i niektóre z nich mogą być zatem obarczone błędami i nieścisłościami. Nie zmienia to jednak wniosku, że rzekomej szarży nigdy nie było...
Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila.