Pruszcz ma szczęście. Bystra i czysta rudnia była dla tutejszych mieszkańców nie tylko rezerwuarem świeżej wody, ale także idealnym kąpielskiem – pisze...
Marek Kozłow
Kolejny sezon letni zbliża się szybkimi krokami, a co za tym idzie, czekają nas kąpiele. Dzisiaj, wykorzystując dogodne położenie Pruszcza, wystarczy wsiąść w samochód, by już po kilkudziesięciu minutach rozkładać koc na jednej z wielu plaż zatoki, lub nad wybranym jeziorem na Kaszubach. Jeszcze stosunkowo niedawno, gdy samochód posiadali tylko nieliczni, wyjazdy nad wspomniane akweny nie były takie proste. Dla większości Pruszczan pozostawała więc nasz Radunia. Zdawać by się mogło, że Pruszcz nie powinien kojarzyć się z wieloma możliwościami do kąpieli. Każdy, no może oprócz najmłodszych mieszkańców miasta pamięta jednak doskonale, że Radunia dawała okazję amatorom kąpieli w rzece i to w wielu miejscach. Dzisiaj pozostało z nich w zasadzie tylko „kąpielisko miejskie”, ale o nim później. Dlaczego by nie oprowadzić tych młodszych, a tym starszym przypomnieć te miejsce. Zacznijmy może, idąc z biegiem nurtu Raduni, zaraz przy granicy z Juszkowem. Tam właśnie znajdują się pierwsze z tych, dla nas „magicznych” miejsc.
Mała i Duża Skarpa
Duża Skarpa była bardziej krótkim odcinkiem brzegu Raduni, i ewidentnie miejscem dla „starszych” chłopaków, to znaczy umiejących w miarę dobrze pływać. Jeżeli pojawiały się tam dziewczyny, to zwykle były one dziewczynami jednego z kąpiących się chłopaków. Nazwa Duża Skarpa bierze się od stosunkowo, jak na Pruszcz wysokiego brzegu, z którego oczywiście doskonale można było skakać „na główkę'. Mała Skarpa jak by się mogło wydawać, miała oznaczać niższą skarpę brzegową, ale było tego zaledwie kilkadziesiąt centymetrów, i to w wybranych miejscach. Mała Skarpa jest to miejsce łagodnego zakola rzeki, niedługo przed miejscem, w którym od Raduni odchodzi jej kanał. Miejsce to dużo bardziej od Dużej Skarpy nadawało się na dłuższe spędzanie czasu nad wodą. Od brzegu rozciągała się niewielka łączka, mogąca pomieścić kilkanaście do nawet kilkudziesięciu osób. Wokół Małej i Dużej Skarpy tworzono teorie na temat głębokości rzeki w tych miejscach. Nikt tego dokładnie nie zbadał, ale byli tacy, którzy wspinali się na pochylające się nad nurtem drzewa i próbowali skoków z nawet trzech metrów. Spacerując niedawno wzdłuż brzegu Raduni musiałem stwierdzić, że teren ten w ciągu tych kilkudziesięciu lat w dużym stopniu się zmienił. Radunia jest bardziej porośnięta niż kiedyś. W wielu miejscach dojście do niej jest dość trudne. Jednakże zauważyłem w miejscu byłej Małej Skarpy osobliwą konstrukcję, służącą z pewnością skokom do wody. Wychodzi na to, że w dalszym ciągu przynajmniej Mała Skarpa znajduje swoich amatorów. Nie wiem jednak, czy w dalszym ciągu amatorzy kąpieli dalej tak to miejsce nazywają.
Mostek.
Idąc w dól Raduni, dosłownie kilkadziesiąt metrów dalej rzeka rozwidla się na swój główny nurt, a w lewo odchodzi Kanał Raduni. Chwilę dalej, już nad Kanałem przechodzi kładka, zwana za naszych czasów mostkiem. I nie o konstrukcję tu chodziło, lecz o kolejne miejsca z możliwością kąpieli. Mostek, tak w ogóle, był jedynym miejscem na pruszczańskim odcinku kanału, w którym od czasu do czasu ktokolwiek zażywał kąpieli. Jeszcze stosunkowo niedawno dostępu do brzegu broniły leszczyny i gęste krzewy. Dzisiaj wygląda tu zupełnie inaczej, ale równie urokliwie.
Śluza
Miejsce to, które dzisiaj należy już bardziej do tereny Faktorii, wybierali jako swoiste „kąpielisko” mieszkańcy przede wszystkim okolicznych kwartałów. Wybór ten opatrzony był pewnym ryzykiem, gdyż zabawy te nie bardzo podobały się osobie, odpowiedzialnej za śluzę. Ja byłem tam może ze dwa razy, i raz salwowałem się ucieczką. Chyba schowaliśmy się wtedy w krzakach obok stawów hodowlanych. Za szczególnie atrakcyjne Śluza uchodziła wtedy, gdy zwiększano na niej spust wody. Nurt stawał się o wiele szybszy i pływanie, a przede wszystkim dopływanie do brzegu wymagało większej wprawy.
Zakręt
Od śluzy, przez następne półtora kilometra Radunia była korytem dość wartkim, niezbyt głębokim, z trudno dostępnymi brzegami. Stąd też następne miejsce, nadające się jako tako do kąpieli rzeka oferowała na tzw. Zakręcie. Zakręt to miejsce, w którym nurt zatacza łuk niemalże 90 stopni, równolegle do łuku na zbiegu ulic Nowowiejskiego i Dworcowej. Kąpali się tam głównie chłopcy. Znikoma ilość miejsca, pozwalającego na rozłożenie koca lub ręczników nie czyniła tego miejsca atrakcyjnym dla dziewczyn. Sam byłem kilka razy świadkiem, a kilka razy uczestnikiem kąpieli na Zakręcie, kiedy to po tym, jak sobie popływaliśmy udawaliśmy się spacerem na główne „kąpielisko” Pruszcza, to znaczy na stację, by sobie poleżeć.
Stacja
Bez wątpienia najpopularniejsze miejsce kąpieli Pruszczan nad Radunią. Usytuowany po przeciwległej stronie dzisiejszego miejskiego ośrodka sportu, łagodny brzeg, niezbyt głęboka woda z przeważnie piaszczystym dnem stanowiły miejscową atrakcję, przede wszystkim dla młodszych i całych rodzin. W pierwszych dziesięcioleciach po wojnie cały brzeg porośnięty był trawą, ale któregoś roku nawieziono duże ilości piasku i tak „Stacja” stała się swego rodzaju nieformalną, bez ratownika, plażą miejską. Teren był tak rozległy, że powstały na nim swego rodzaju sektory. Rodziny z dziećmi w wózkach okupowały skrawek skrajny, tzn. na końcu plaży idąc z nurtem rzeki. Bliżej mostku królowała młodzież, było też miejsce by poodbijać w kręgu piłkę siatkową. Sama kąpiel możliwa była na odcinku mniej więcej dwustu metrów, rozpoczynając jeszcze po drugiej stronie mostku prowadzącego do dworca. Tak woda była jeszcze na tyle głęboka, że można było poskakać do wody na główkę, nawet z mostku. Niestety, mimo że bywało na Stacji jednocześnie do kilkuset osób na raz, w pobliżu nie było nigdy żadnego sklepu, ani nawet kiosku spożywczego. Jeśli ktoś nie zadbał o napoje wcześniej, jedyną możliwość stanowił przez wiele lat bufet na pobliskim dworcu. Niewtajemniczeni w pruszczański klimat podróżni robili często duże oczy, widząc przed sobą w kolejce bufetu ludzi jedynie w slipach lub strojach kąpielowych. Dzisiaj miejsce to, chyba już bez potocznej nazwy, jest jedynym użytkowanym kąpieliskiem, do tego oficjalnie dopuszczonym przez Sanepid, w Pruszczu.
„Stacja” jest też dobrym przykładem na to, że nazewnictwo miejsc do kąpieli nie było jednakowe pośród wszystkich mieszkańców miasta. Mieszkańcy wschodniej części Pruszcza, to znaczy „Za torami”, nazywali to miejsce często „Przy mostku”. Wymienione tu miejsca są tymi, które podawano najczęściej podczas rozmów ze znajomymi i starszymi ode mnie mieszkańcami Pruszcza. Pokrywają się one także z tymi, które poznałem osobiście. Nieco starszy znajomy opowiadał, że wraz z kolegami chodzili także „Pod wierzbę”. Miało to być miejsce już za cukrownią, w kierunku Radunicy. Pochodzenie miejsca nasuwa się samo.
A gdzie kąpano się jeszcze przed wojną?
Ze wspomnień przedwojennych mieszkańców Pruszcza wynika, że dwa z wymienionych już miejsc; „Zakręt” oraz „Stacja” odwiedzane były już w czasach przedwojennych. We wspomnieniach Magdy Bils-Trojahn odnajdujemy fragment o miejscu na wysokości cukrowni, tzn. sztucznym spiętrzeniu wody. Według autorki miejsce to wybierała jedynie co odważniejsza młodzież i absolutnej tajemnicy przed rodzicami. Moja rozmówczyni sprzed wielu lat opowiadała mi o płyciźnie przy łąkach Haselau. Haselau to łąki na wysokości, między mostkiem wiodącym do dworca, a końcem dzisiejszej ulicy Mickiewicza. Według przedwojennej mieszkanki Pruszcza, pani Muchy, pełniły one ze względu na stosunkowo płytki nurt, podobną funkcję, którą pełniła „Stacja” przed i po wojnie.
Podobnie, jak po wojnie, Kanał Raduni także wcześniej nie znajdował amatorów kąpieli. Zdarzało się, że pływały po nim kajaki, albo chodziło si e połowić cierniki „na słoik”, no, ale to już zupełnie inna historia.
(red.) fot. Marek Kozłow
Tekst ukazał się także w kwartalniku "Neony Tożsamość".
Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila.