Kwiecień w Sopockim Domu Aukcyjnym od lat stoi pod symbolem militariów oraz pamiątek patriotycznych. Nie inaczej będzie także tym razem. Już 28 kwietnia o godzinie 17:00 w gdańskiej galerii SDA przy ulicy Długiej odbędzie się aukcja broni białej, czarnoprochowej i wielu przedmiotów związanych z szeroko rozumianą kulturą militarną a także pamiątek patriotycznych.
Kossaki, Marszałek i "keiser"
Całą kolekcję przedmiotów związanych z wojskowością otwiera niemała galeria obrazów wśród których nie brakuje płócien pędzla Jerzego i Wojciecha Kossaków, grafik autorstwa Stanisława Kamockiego oraz innych, których lista nazwisk zajęłaby bez mała pół strony. Warto jednak zatrzymać się przy pewnej grafice autorstwa Apoloniusza Kędzierskiego przedstawiającej profil marszałka Józefa Piłsudskiego. Jej cena wywoławcza to aż 70 tysięcy złotych – co w niej takiego szczególnego? Otóż portret ten, rysowany na podstawie fotografii marszałka, wykonanej w warszawskim atelier Antoniego Gürtlera (czynnego w Warszawie przy ul. Nowy Świat 49 w latach 1913-1939) był wzorem dla wielu późniejszych medali, plakiet, podobizn Naczelnego Wodza.
Ach ten kochliwy aż nader Wojtek...
Niemniej ciekawa jest grafika wykonana przez Wojciecha Kossaka zatytułowana "Pojedynek". Szkic ten ani trochę nie przypomina prac z końmi w roli głównej, z którymi powszechnie kojarzy się nazwisko Kossak.
Jak wiadomo z licznych listów Wojciecha Kossaka, malarz wielokrotnie się pojedynkował. Znany kobieciarz, już we wczesnej młodości wdał się w romans w młodą mężatką w Wenecji. Pisała o tym również jego córka, Magdalena Samozwaniec: (...) para spotykała się ukradkiem w sypialni owej damy, chociaż tuż za drzwiami spał ponoć jej prawowity małżonek... Kochankowie rozstali się, niemniej jednak po kilku miesiącach hrabina urodziła dziecko tak podobne do Kossaka, że mówiło się o tym nawet „na salonach”. Dama prawdopodobnie pod presją wyrzutów sumienia (lub plotek) powiedziała prawdę mężowi. Nie obyło się więc bez skandalu i wyzwania Kossaka na pojedynek. Trzeba było z tym jednak trochę poczekać, bo Kossak był jeszcze zbyt młody. Kochliwy artysta pewnie myślał, że jakoś mu się „upiekło” tym razem, a jednak po kilku latach, w Paryżu, gdzie wybrał się z niedawno poślubioną Marią z Kisielnickich (potrafiącą wybaczyć swemu mężowi niejedną taką historię), zjawili się dwaj sekundanci wysłani przez zranionego na honorze hrabiego. Pojedynek miał odbyć się w Lasku Bulońskim. Wystraszony Kossak zdawał sobie sprawę, kto będzie tu ofiarą, hrabia był ponoć świetnym myśliwym. Lecz odmówienie zadośćuczynienia groziło ogromną kompromitacją, nie było więc odwrotu. Na szczęście do tragedii nie dopuścił spowiednik, który oświadczył hrabiemu, że nie da mu rozgrzeszenia, jeśli ten nie zrezygnuje z zemsty. Chcąc nie chcąc, rozgoryczony i wściekły hrabia odrzucił broń na ziemię. (Magdalena Samozwaniec, Maria i Magdalena, Kraków 1956; cytowane za: Agnieszka Lisak, Miłość, Kobieta i małżeństwo w XIX w., Warszawa 2009). Prezentowana praca to równie interesująca i nadal dosyć enigmatyczna historia pojedynku Wojciecha Kossaka z Włodzimierzem Kozłowskim. Ilustruje ona spór, którego przyczyną stało się zapewne poróżnienie przy alkoholu, na co wskazuje namalowana w górnej części pracy postać bogini Temidy, trzymającej oprócz swych atrybutów (waga, miecz i opaska na głowie) intrygującą butelkę oraz scenka kłótni. Tym razem Kossak pojedynkował się na szpady z Włodzimierzem Kozłowskim. Towarzyszyli im hrabia Łoś i Kruszewski po stronie Kossaka oraz A. Fredro i Kożuchowski (?) po stronie przeciwnika. Zgodnie z kodeksem honorowym, szpady musiały mieć jednakową długość, a przed pojedynkiem klingi należało zdezynfekować tamponami. Walka na białą broń toczyła się do pierwszej, drugiej bądź trzeciej rany lub też do całkowitego obezwładnienia przeciwnika (por.: W. Boziewicz, Polski kodeks honorowy, 1919). Jak widać na obrazie, pojedynek zakończył się zwycięstwem Wojciecha Kossaka i szczęśliwym odjazdem bryczkami, co sugeruje dolna część kompozycji.
A wszyscy miłośnicy filmu CK Dezerterzy również nie będą rozczarowani. To za sprawą portetu samego keisera Franciszka Józefa, który również można będzie nabyć już 28 kwietnia. Patrząc na portret leciwego cesarza niemal słyszy się w głowie skrzeczenie papugi von Nogaja z kultowej komedii Janusza Majewskiego, których jakoś nie wypada tu przytoczyć...
O broni białej, czyli szabla husarska zawsze w cenie
Wśród dziesiątków sztuk białej broni przygotowanej na aukcję, znajdziemy egzemplarze sprowadzone z całej Europy a także Turcji i Japonii pewnym punktem jest często poszukiwana przez kolekcjonerów polska szabla husarska. Tym razem wystawiane są aż dwie. Cena wywoławcza każdej to 22 tysiące złotych. Ten typ szabli od czasów króla Stefana Batorego rozpowszechnił się w Polsce; używany był do ubioru narodowego szlachty, żupana delii lub ferezji oraz czapki zwanej magierką. W wojsku stosowana była w formacjach jezdnych, w husarii, a także w piechocie przez hajduków. Szable te spotykane zarówno na rynku antykwarycznym, jak i w zbiorach muzealnych rzadko posiadają pochwę. W przypadku zbliżającej się aukcji – obie je posiadają. Nie można również wykluczyć, że któryś z kolekcjonerów życzyłby sobie nabyć masońską szpadę ceremonialną – również można – ale to zupełnie inna historia...
20458-24872.jpg
Czarnoprochowe "cieszynki"
Kolekcjonerzy broni czarnoprochowej również będą mieli w czym wybierać. Ilość wszelkiej maści strzelb i pistoletów podróżnych – pochodzących głównie z XVIII wieku jest spora. Ich ceny rozpoczynaja sie juz od ok. 900 złotych. Nie brakuje jednak prawdziwych rarytasów prosto z warsztatów cieszyńskich. Jednym z nich jest arkebuz myśliwski z zamkiem kołowym datowany na 1668 rok. Rusznikarze i szyftarze cieszyńscy zaczęli wytwarzać taką broń na początku XVII wieku, obok tzw. cieszynek służących do polowania na ptactwo siedzące. Arkebuzy były cięższe i masywniejsze, miały większy kaliber i były przeznaczone do polowania na grubszą zwierzynę. Prezentowany arkebuz posiada szereg cech jednoznacznie wskazujących na cieszyńskie pochodzenie. Dotyczy to głównie dekoracji kolby i łoża, odmiennej niż stosowana w innych ośrodkach. Charakterystyczną cechą wyrobów cieszyńskich jest dekoracja figuralno-roślinna wypełniająca wszystkie płaszczyzny. Pola łoża i kolby są określone przez cienkie, kościane nitki. Tłem dla motywów figuralnych, roślinnych i geometrycznych jest spiralna wić z kościanych nitek, w którą wpisane są drobne krążki. Dokładnie taka sama dekoracja pokrywa drewniane powierzchnie prezentowanego na aukcji arkebuza. Równie powszechny dla wyrobów cieszyńskich jest zestaw motywów figuralnych, zwłaszcza motywy psa ścigającego zająca oraz innych zwierząt, występujące na opisanym wyżej arkebuzie. Obok dekoracji łóż i kolb wyraźne podobieństwa dotyczą elementów metalowych. Cechą łączącą arkebuz z wyrobami cieszyńskimi są: zamek kołowy umieszczony po zewnętrznej stronie blachy zamkowej, lufa ośmiooczna przekroju i wyraźnie rozszerzona przy wylocie, przyrządy celownicze, niewielka muszka z miedzi i celownik szczerbinkowy oraz grawerowana blacha zakrywająca górną szczękę kurka, w kształcie głowy fantastycznego zwierzęcia. Inną cechą jest schowek na piryt po prawej stronie kolby z wydłużoną, pokrytą dekoracją przykrywką.
20654-24992.jpg
Nie tylko broń i obrazy
Na aukcji przygotowanej przez Sopocki Dom Aukcyjny możemy znaleźć nie same tylko militaria, ale też przedmioty, które w różny sposób nawiązują do kultury wojskowości. Jako ciekawostkę przedstawiam najprawdziwszą skórę lamparcią godną okrywać husarską zbroję. Ta niezwykła zdobycz posiada dobrze udokumentowaną historię, bowiem jest to trofeum Leona Sapiehy z wyprawy myśliwskiej do Afryki w 1927 roku. Historię wyprawy opisano w książce Leon Xiążę Sapieha Lasi i Turi. Wspomnienia podróży. Skóry takie, bardzo rzadkie i cenione, zakładane były na zbroje husarskie przez dowódców. Cena jej w XVII wieku równa była cenie zbroi husarskiej i wynosiła ok.100 zł. Obecnie skóra z lamparta jest niemal nieosiągalna. Zezwolenie na odstrzał lamparta wynosi kilkadziesiąt tysięcy dolarów.
Gratka dla muzeów
Zupełnie wyjątkowe są przedmioty, którymi mogą zainteresować się nie prywatni kolekcjonerzy a muzea. Na pierwszy rzut oka nie tak atrakcyjne jak bogato zdobiony arkebuz z Cieszyna czy efektowny portret austro-węgierskiego keisera. Ich wartość leży gdzie indziej. To chociażby korespondecja obozowa z Munrau, dokumenty z obozowej poczty, kartki świąteczne wysyłane z obozu, bon towarowy funkcjonujący jako waluta na terenie obozu. To wyjątkowo rzadkie dokumenty.
Podobnie jak pamiątki osobiste po oficerze Bronisławie Kuczewskim zamordowanym w Katyniu w 1940 roku oraz po innych oficerach. To zbiory przedwojennych fotografii, pamiątkowe albumy czy obwieszczenia, jakie w czasie wojny wisiały na murach czy słupach ogłoszeniowych, np. o przejęciu władzy przez Hansa Franka w Generalnym Gubernatorstwie, o skazaniu na śmierć. Dobrze byłoby, gdyby te druki trafiły w godne miejsce, ponieważ za każdym nazwiskiem wypisanym na tej karcie papieru stoi czyjeś życie i śmierć.
O wszystkich przedmiotach jakie kolekcjonerzy będą mogli nabyć w trakcie licytacji nie sposób opowiedzieć. Wszystkie natomiast można obejrzeć na trwającej właśnie wystawie przedaukcyjnej w gdańskiej galerii Sopockiego Domu Aukcyjnego przy Długiej...
info/foto: Sopocki Dom Aukcyjny
oprac. Karolina Łucja Białke
Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila.