Wrak parowca Karlsruhe odkrywa swoje tajemnice. Co kryje drewniana skrzynia wydobyta z wraku?

Drewnianą skrzynię, wypełnioną różnymi przedmiotami, wydobytą z wraku zatopionego w 1945 r., niemieckiego parowca "Karlsruhe", pokazano w czwartek w Centrum Konserwacji Wraków Statków w Tczewie. Statek przewoził ewakuowanych z Prus Wschodnich Niemców oraz ładunek.

Zatopiony przez sowieckie lotnictwo "Karlsruhe" został odkryty jesienią ub. roku przez grupę nurkową z Trójmiasta "Baltictech" zajmującą się badaniem bałtyckich wraków. Spoczywa na dnie morza na głębokości 88 metrów, kilkadziesiąt kilometrów na północ od Ustki
We wrześniu tego roku podczas kolejnej, 12-dniowej ekspedycji, przeprowadzonej przez "Baltictech" w towarzystwie pracowników Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku oraz Urzędu Morskiego w Gdyni, dokonano szczegółowej dokumentacji zatopionego statku.

W ładowni "Karlsruhe" rozpoznano m.in. zniszczone wybuchem części dwóch motocykli oraz samochodu i wózka wojskowego. Przy wejściu do pomieszczenia znajdowała się rozbita skrzynia z porcelanową zastawą, sygnowaną stemplem KPM (Królewska Manufaktura Porcelany w Berlinie). Ponieważ większość pakunków leżących na powierzchni dna uległa zniszczeniu, podjęto decyzję o wydobyciu jednej z ostatnich zachowanych, łatwo dostępnych skrzyń.

Znalezisko zabezpieczono w pojemniku z wodą, chroniącą je przed wyschnięciem. Skrzynia ma szerokość 36 cm, długość 112 cm, a wysokość 31 cm. W czwartek w siedzibie Centrum Konserwacji Wraków Statków, należącym do Narodowego Muzeum Morskiego (NMM), zaprezentowano mediom wydobytą z wraku skrzynię wraz z zawartością.

- Wiemy na razie tyle, że jest to skrzynia o charakterze warsztatowym. Raczej nie mamy tu do czynienia z elementami uzbrojenia wojskowego. Widać m.in. jakieś kable, kołowrotki, elementy metalowe, jest prawdopodobnie towotnica. Wydobyliśmy zaledwie kilka przedmiotów, które dalej będą badane - powiedział dziennikarzom zastępca dyrektora NMM ds. merytorycznych Marcin Westphal.
Kierownik działu konserwacji muzealiów NMM Irena Rodzik oceniła, że stan zachowania skrzyni i znajdujących się w niej obiektów jest w miarę dobry.

- Choć z drugiej strony np. okucia zewnętrzne są mocno skorodowane. W środku skrzyni są przedmioty metalowe, a także wykonane z tworzywa sztucznego. Słoiki są najprawdopodobniej szklane, na zdjęciach rentgenowskich zauważyliśmy, że znajduje się w nich jakaś substancja - dodała Rodzik.

Przy okazji odnalezienia wraku "Karlsruhe" pojawiła się hipoteza, że znajduje się w nim Bursztynowa Komnata.

- Ja szansę na to, że w środku znajduje się Bursztynowa Komnata oceniałem na 1 procent, ale nie ma też na świecie innego miejsca, gdzie jest wyższe prawdopodobieństwo. Nasza ostatnia ekspedycja nie wykluczyła tej hipotezy, ponieważ miała na celu inwentaryzację tego, co widzimy. Nie mieliśmy prawa ani kopać, ani dotykać, niczego otwierać, ani czegokolwiek naruszać. Trzeba pamiętać, że jest cała masa ładunku pod dwumetrową warstwą mułu i tam jest tajemnica, której jeszcze nie udało nam się odkryć - powiedział mediom kierownik wyprawy Tomasz Stachura z "Baltictech".

SS "Karlsruhe" został zbudowany w stoczni w Bremerhaven w 1905 r. Parowiec miał ponad 66 m długości i nieco ponad 10 m szerokości. W 1945 r. brał udział w operacji Hannibal, tj. morskiej ewakuacji niemieckich mieszkańców z terenów Prus Wschodnich. W tej samej operacji uczestniczyły też m.in. – również zatopione w czasie tej samej operacji - statki "Wilhelm Gustloff", "Goya" i "Steuben". "Karlsruhe" w swój ostatni rejs wyruszył 12 kwietnia 1945 r. Płynął z Piławy (dzisiejszy Bałtijsk) – portu obsługującego ówczesny Królewiec (dziś Kaliningrad) - do Niemiec. Na jego pokładzie znajdowało się co najmniej 1080 osób, w tym 20 członków załogi, 50 żołnierzy, 100 rannych, 913 uchodźców, a wśród nich 100 dzieci i 32 niemowlęta. Statek zabrał też ok. 360 ton ładunku w skrzyniach oraz pojazdy wojskowe.

W pobliżu Helu dla parowca utworzono konwój składający się z 4 frachtowców i 3 trałowców.

Nad ranem 13 kwietnia 1945 r. "Karlsruhe" został zaatakowany przez sowieckie samoloty. Statek zatonął w ciągu trzech minut wraz z całym ładunkiem. Uratowano około 100 osób. Statek tonął w pozycji pionowej, uderzył dziobem w dno, po czym osiadł na stępce.

foto/PAP

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: