Szukano go pod Kockiem 80 lat teraz leje się hejt

Pasjonaci historii z całego kraju próbują właśnie namierzyć właściciela sztandaru 4 Dywizjonu Artylerii Konnej z Suwałk, który zakopany po Bitwie pod Kockiem w październiku 1939 roku zaginął na 81 lat. Aż do czasu, kiedy w sieci pojawiły się jego... zdjęcia, które wywowały … falę hejtu.

Bartosz Gondek

- Moi drodzy zwracam się do Was z ogromną prośbą o rozpropagowanie tego tekstu, gdzie się tylko da, ponieważ wierzę głęboko, że osoba w której posiadaniu znajduje się ów sztandar, na pewno jest czytelnikiem jakiejś grupy historycznej związanej z Wojskiem Polskim – pisze na forach historycznych internauta, który namierzył zdjęcia zaginionego artefaktu - Nie ma namiaru na obecnego posiadacza sztandaru i głowicy z orłem 4 Dywizjonu Artylerii Konnej z Suwałk, który to sztandar uznawany jest oficjalnie za zaginiony. Choć dywizjon stacjonował w Suwałkach, na sztandarze widać zupełnie inne miasto. Został on bowiem ufundowany przez społeczeństwo Płocka, wdzięczne za ocalenie miasta przed bolszewickim najazdem w 1920 roku. Jego rodzicami chrzestnymi byli: doktorowa Jadwiga Beczkowiczowa i Aleksander Wernik. Przekazany zaś został 3 lipca 1938 roku w Wilnie przez marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza. Jak donosiła ówczesna prasa, oficerowie, podoficerowie i żołnierze dywizjonu złożyli uroczyste ślubowanie wierności nowo otrzymanemu znakowi dywizjonowemu”, a po nim defilada dywizjonu przed sztandarem oraz „defilada w galopie Suwalskiej Brygady Kawalerii. Uroczystość zakończył obiad z udziałem m.in. dowódcy Suwalskiej Brygady Kawalerii gen. bryg. Zygmunta Podhorskiego, starosty suwalskiego oraz prezydentów miast Płocka i Suwałk. Sztandar wyruszył na wojnę wraz z dywizjonem 5 października 1939 roku, w związku ze zbliżającą się kapitulacją ppłk Ludwik Kiok polecił zakopać sztandar adiutantowi dywizjonu kpt. Tadeuszowi Andersowi oraz st. ogn. Edmundowi Koźmińskiemu. Zabezpieczony sztandar został zakopany koło wsi Wola Gułowska. Po wojnie, kilkakrotnie podejmowano bez efektów próby odnalezienia sztandaru. Wszyscy myśleli że zaginął. Aż do teraz.

- Na sensacyjnych zdjęciach, dokumentujących jego istnienie widać, że powinien natychmiast trafić do renowacji. Obiekt niszczeje przechowywany w nieodpowiednich warunkach i woła o pomoc w fachowej pracowni konserwatorskiej. Orzeł został pozbawiony złotej korony, od sztandaru odstają frędzle, które puściły na łączeniu z płatem – pisze na swoim profilu apelujący do właściciela o ujawnienie się facebookowicz Robert Rogatywki - Moim i wszystkich wielbicieli polskich militariów marzeniem, jest aby trafił on do muzeum, gdzie zostanie uratowany przed całkowitym zniszczeniem i będzie stanowił cenną pamiątkę dla nas i następnych pokoleń. Sugeruję przekazanie tego cennego przedmiotu do Muzeum Okręgowego w Suwałkach, które było miastem garnizonowym 4 DAK-u lub do Muzeum Czynu Bojowego Kleeberczyków w Woli Gułowskiej (w tej okolicy był zakopany). Bardzo proszę osobę, która posiada ten sztandar o jak najszybsze przekazanie go do konserwacji. Po publikacji postu na jego twórcę wylała się fala hejtu. Zarzucano mu między innymi, jakim prawem próbuje wymuszać na właścicielu konserwację, czy przekazanie go do muzeum. Facebookowicz wycofał post i złożył oświadczenie w którym pisze: „Mój post nie miał na celu zabieranie znaku z rąk prywatnych tylko zachęcenie do oddania do muzeum (przede wszystkim na konserwację). Obiekt tego wymaga. Opinie poszły w inną stronę. Argument że sztandar zostanie teraz ukryty. A jak jest do tej pory? Nie jest chowany? „ Reakcja internautów jest o tyle smutna, że w myśl ustawy, obiekt który został schowany w ziemi, należy do państwa, więc jego obecny właściciel, dopóki nie udowodni, że pozyskał go w legalny sposób a nie odkopał, posiada go nielegalnie. Po drugie, prawnie ścigane jest też narażanie takiego obiektu na dalszą destrukcję. W interesie właściciela byłoby więc wręcz wskazane ujawnić się i zadbać o obiekt. Albo po prostu sprzedać go legalnie. Pieniądze z pewnością by się znalazły. Choćby w postaci zrzutki. Miłośnicy historii popierający dalsze ukrywanie obiektu naszym zdaniem nie zasługują na przyjemne im miano. Ten przedmiot to bowiem kawałek naszej narodowej historii i mamy prawo – po pierwsze wiedzeć co się z nim dzieje, po drugie, spróbować o niego zadbać.

Red. Bartosz Gondek. Fot. FB Robert Rogatywki.

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: