W Gniewie wciąż kupują pod lebami a chodzą gasami

Każde szanujące się miasteczko ma charakterystyczne nazwy na określone miejsca. Wystarczy rzucić hasło i wszyscy lokalesi wiedzą o co chodzi. W Gniewie też są takie miejsca. Szanowny czytelniku, zapamiętaj po wsze czasy, że gniewianie kupują po lebami i chodzą gasami, a cała reszta Polski ewentualnie robi zakupy pod arkadami tudzież w kamienicach podcieniowych czy innych sukiennicach a podąża zaułkami.

Dlaczego leby?

To swojskie określenie zespołu kamienic z podcieniami, ulokowanymi wzdłuż zachodniej pierzei gniewskiego rynku. Niektórzy nazywają je Sukiennicami Pomorza. Fakt są świetnie zachowane, a datuje się je na XV wiek. Trudno dociec pochodzenia nazwy. Zapewne nawiązuje do niemieckich naleciałości, których kociewska gwara jest pełna. Choć może nie do końca. Podcień bowiem w języku niemieckim to „Arkade”. Znawcy języka niemieckiego podpowiadają jeszcze inną możliwość. Mianowicie, sugerują, że "leby" to skrócona wersja słowa "Laubenhaus" - czyli dom z podcieniem. Warto też pamiętać, że od zawsze w tym miejscu kwitł handel i życie miasteczka. Przez jakiś czas funkcjonowała nazwa "pod arkadami" ale nie przyjęła się, a gniewianie wolą bardziej swojskie "leby". O etymologię „lebów” można się spierać bez końca, tylko po co?

Ważniejsze zdają się być wspomnienia związane z tym miejscem:

- Na początku lat 60-tych była tam cukiernia pani Held, a w niej smaczne bezy i amerykanki… Dalej był sklep papierniczy z zabawkami. Prowadził go pan Penkala. Dalej był sklep spożywczy, w którym sprzedawała pani Lusia. Był też był sklep nabiałowy pana Skwierczyńskiego. Można tam też było kupić lody w wafelku. Ostatnim sklepem w ciągu by sklep samoobsługowy, w którym podobno były najlepsze na świecie wiśnie w czekoladzie z likierem – wspomina pani Elżbieta, dawna mieszkanka miasta.

Gasami będzie bliżej

Do gniewskiego rynku np. z przystanku autobusowego można dojść kilkoma drogami – wzdłuż głównych ciągów komunikacyjnych i „gasami” - co samo w sobie brzmi dość intrygująco. Gniewskie „gasy” czyli inaczej mówiąc zaułki – znów kłaniają się nam naleciałości z języka niemieckiego (der Gasse) – mają swój niepowtarzalny urok i znacznie skracają drogę do głównych punktów miasta czyli zamku, rynku i kościoła. Polecamy każdemu!

Karolina Łucja Białke

 

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: