Pokłon Trzech Króli Rogiera van der Weydena z mrocznym detalem

Dzień 6 stycznia to Święto Trzech Króli. To będzie o trzech królach a właściwie o jednym, a w sumie nie o samym królu, tylko o fragmencie jego królewskiego odzienia i nie będzie to korona.

Jednak warto zacząć od tego, że motyw Pokłonu Trzech Króli lub Magów/Mędrców jest w sztuce bardzo popularny i na przestrzeni wieków doczekał się setek uwiecznień – mniej lub bardziej udanych. Na głównym zdjęciu widać centralny obraz tryptyku wiszący niegdyś w kościele Św. Kolumby w Kolonii. Obraz namalował Rogier van der Weyden, malarz reprezentujący późnogotyckie malarstwo tablicowe w Niderlandach - między 1451 – 1460 rokiem. Obecnie obraz znajduje się w Starej Pinakotece w Monachium.

Dla przyzwoitości o obrazie

Obraz zawiera Pokłon Trzech Króli. Sceny te ukazują przybycie Chrystusa jako człowieka na świat. Trzej Królowie poznają go tu jako władcę świata, zaś bogobojny Symeon i prorokini Anna poznają w nim obiecanego Mesjasza. Postać Marii w intensywne ciemnobłękitnych szatach wraz z Józefem i królami tworzą silny kolorystyczny akcent w postaci skontrastowania ciemnych błękitów, czerwieni oraz ostrej żółci draperii chusty klęczącego króla, który delikatnie bierze w ręce Dzieciątko. Wśród zachowanych dzieł przypisywanych Rogierowi van der Weydenowi jest to jedyny obraz z przedstawieniem Pokłonu Trzech Króli. Dobór tematu jest nieprzypadkowy. Przedstawienia Pokłonu Trzech Króli były popularne przede wszystkim w Kolonii. Ma to związek z kultem Trzech Króli: już od XII wieku miasto było celem licznych pielgrzymek, od czasu gdy arcybiskup koloński Rainald z Dassel sprowadził do miasta relikwie Trzech Króli, obecnie znajdujące się przy ołtarzu głównym kolońskiej katedrze.

W XV wieku Kolonia była wielkim ośrodkiem artystycznym, w którym działało wielu reprezentantów malarstwa tablicowego, co w historii sztuki jest nazywane szkołą kolońską. Rogier van der Weyden wyróżnia się na ich tle ogromnym realizmem. Kształt dzieła namalowanego przez Rogiera jest wyjątkowy, przede wszystkim jego zintegrowana kompozycja, wielopostaciowość, intensywna gama barw, podobna kolorystyka szat i poza Marii.

Ach ten detal!

Ciekawe wydaje się przedstawienie najmłodszego z przybyłych królów wyrażającego ściągnięciem chaperonu gest pokłonu oraz jego poza. Szczególnej zaś uwadze polecam dół szaty wierzchniej króla. Szata już na pierwszy rzut oka zacna, bogato zdobiona – jak na władcę przystało, lamowana sobolim futrem. Warto jednak przyjrzeć się z bliska rzeczonemu futru. Dopiero w bardzo dużym powiększeniu widać, jak bardzo realistycznie malował mistrz van der Weyden i czym w istocie jest opisywana lamówka - i dlaczego posiada dziury po oczkach, uszka oraz łapki (które z daleka wydają się doczepionymi do szaty frędzelkami). Z daleka sprawia wrażenie pięknego – z bliska jest nieco upiorne. Czy mistrz przekłamał, chcąc ukryć w obrazie drugi mroczny detal (po krzyżu wiszącym w stajence - taka ciekawostka), który miał zapowiadać dramatyczny los Dzieciątka czy namalował prawdziwie,  zgodnie z XV - wieczną modą dworską? Badacze głowią się od lat.

opr. Karolina Łucja Białke

źródła/foto:

wikipedia.com

Antoni Ziemba, Sztuka Burgundii i Niderlandów 1380–1500, tom II: Niderlandzkie malarstwo tablicowe 1430-1500, 2011

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: