Zimowa tęsknota za Mirafiori

Za oknem zimno i deszcz. Trudno uwierzyć, że są takie miejsca w Europie, gdzie ciągle jest słońce i kilkanaście stopni na plusie. Gdzie? Na przykład w środkowej i południowej Italii, gdzie nawet w zimie można spotkać na ulicy kultowe Mirafiori, czy rzadką Alfę. Tam na drzewach jeszcze liście, temperatury nadal w okolicy 13 – 20 stopni Celsjusza, a po drogach, bez obawy o utknięcie w brei i soli, podróżują piękne klasyki.

Tęskniąc za podobnymi warunkami pogodowo – krajobrazowymi, redaktorzy Bartosz Gondek i Bartłomiej Chruściński postanowili przybliżyć Państwu dwa mniej znane a niezwykłe klasyki, które w większej liczbie można spotkać już tylko w słonecznej Italii.

Bartosz Gondek: Kiedy jestem we Włoszech zawsze łapczywie wypatruje wszystkich klasyków, których jest tu naprawdę sporo. Na drogach wciąż widać dużą liczbę FIAT-ów 500. Im dalej na południe od Rzymu, tym częściej są nadal w codziennej eksploatacji. Nawet takie modele, jak pokazany 43 lata temu, PRL-owski symbol luksusu, czyli Fiat 131 Mirafiori. Mirafiori zastąpił za jednym zamachem dwa modele. Jego słabsze odmiany Fiata 124 a mocniejsze – Fiata 125. Nie nie tego „naszego”, tego nieco lepszego i nowocześniejszego. Wejście Fiata 131 poprzedziła premiera nieco większego Fiata 132. Mniejszy model, bazujący na jego technologii, był również bardzo nowoczesny. Posiadał zębatkową przekładnię kierowniczą, w przednim zawieszeniu zastosowano kolumny MacPhersona, w tylnym sprężyny śrubowe, 4 drążki reakcyjne i drążek Panharda prowadziły sztywny most. Pierwotnie pod maski trafiały podstawowe silniki 1.3 i 1.6 o mocach 65 i 75 KM. WW 1976 roku pojawiła się wersja 131 Abarth z silnikiem DOHC o pojemności 1995 cm³ i mocy maksymalnej 140 KM. W odmianie drogowej, bo w specjalnie budowanej wersji rajdowej ten sam samochód miał 215 KM. Skrzynia biegów w drogowej wersji pochodziła z seryjnego 131, odmiany rajdowe otrzymały kłowe, niezsynchronizowane skrzynie ZF. Pierwszy lifting modelu Mirafiori miałmiejsce w 1979 roku. Samochód stał się bardziej kwadratowy, a pod maską pojawiły się silniki z Fiata 132. Mało kto wie, że Fiat 131 dostępny był także w USA, gdzie nazywał się Brava. W 1984 roku, po dziewięciu latach produkcji Fiata Mirafiori zastąpił nowocześniejszy, kubiczny Fiat Regata, któremu nie udało się stać samochodem kultowym. Mirafiori zaś tak. Nie tylko we Włoszech, ale także w Polsce. W latach 1974 – 1980 samochody te był składane w warszawskiej FSO. Jeździły w ministerstwach, wojsku, SB i zjednoczeniach. Były też chętnie kupowane w systemie eksportu wewnętrznego i sprowadzane w ramach prywatnego importu. Dziś Mirafiori to bardzo elegancki klasykl. Najcenniejsze są auta z lat 1974-78 oraz wszystkie 2-drzwiowe egzemplarze, a np. wersja Racing to prawdziwy biały kruk. Ceny zaczynają się od 2000 euro. Za 4500 – 5500 można znaleźć ładnie zachowany egzemplarz co jak na 40 letnie, w pełni użytkowe auto z ciekawą historią modelu i polskimi odwołaniami, nie jest kwotą specjalnie wygórowaną. W przypadku rzadszych wersji ceny przekraczają 10 tysięcy złotych. Odmiana trzydrzwiowa to wydatek ponad 10 000 euro a Abarth – powyżej 40 000, nawet do ponad 100 000 euro.

Bartłomiej Chruściński: Jestem nieco młodszy od kolegi. Zamiast dolarowego Mirafiori widziałbym więc w swoim garażu bardziej. Alfę Romeo 90. To samochód, o którym próżno szukać informacji w samochodowym świecie. Oferowany jedynie przez 3 lata na rynku, był stanem przejściowym w latach 80-tych dla Włoskiego producenta. Zaliczany do grona dużych sedanów miał kilku protoplastów. Nadwozie wyszło z pod ręki studia Bertone a podwozie zaadaptowano od tylnonapędowego modelu Alfetta. Większość palety jednostek wykorzystano z poprzednika, modelu Alfa 6. Stylistyka zdradza fascynacje lat 80-tych prostymi formami, odnajdziemy je również w Niemieckich konkurentach z tego okresu. Co jeszcze miał do zaoferowania model 90 – sporo. Przede wszystkim skok technologiczny. O ile poprzednik zakorzeniony był jeszcze w końcówce lat 70-tych, o tyle model 90 wkroczył technologicznie w epokę hi-tech. Nabywca Alfy 90 otrzymywał komfortową limuzynę wyposażoną w centralny zamek, szyby boczne otwierane elektrycznie, elektrycznie regulowane lusterka oraz fotele, cztery regulowane zagłówki, zasłonę przeciwsłoneczną na szybie tylnej. Do wyposażenia standardowego należały także światła przeciwmgielne z przodu i z tyłu; deska rozdzielcza posiadała elektroniczny prędkościomierz, obrotomierz, wskaźniki ciśnienia oleju i temperatury płynu chłodzącego, zegarek, kontrolki ostrzegające o niskim poziomie płynu hamulcowego i zużyciu klocków hamulcowych. Zegary też zdumiewały – zestaw futurystycznych kontrolek informował o obrotach czy prędkości samochodu. Ciekawostką był przedni splitter, który wraz ze wzrostem prędkości otwierał się, ale nie w celach aerodynamicznych, lecz poprawiających chłodzenie silnika. Samochód fenomenalnie się prowadził, sprawiał ogromną frajdę z jazdy. Był ku temu powód: układ transaxle, pozwalający uzyskać lepszy rozkład mas dzięki skrzyni biegów umieszczonej przy tylnej, napędzanej osi – z tego Alfy Romeo były znane. Niezwykle ważny był silnik V6 - Konstrukcja w tym układzie została opracowana przez samego Giuseppe Busso. Silnik o pojemności 2,5 l osiągał 154 KM. Szkoda, że tak mało osób pamięta o „dużej” Alfie z końca lat 80-tych, która musiała zrobić miejsce modelowi 164. Ceny – 2000 – 5000 a w skrajnych przypadkach 7000.

(Red.) Bartosz Gondek Bartłomiej Chruściński Fot: Fiat, Alfa Romeo

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: