1 IX 1939 - znicz dla tych, którym zawalił się świat

Zdzisław Gondek,  Tadeusz Maziarz, www.polnocna.tv, www.strefahistorii.pl

Nie było już w moim życiu takiej przyjaźni jak ze Zdzichem. Mieszkaliśmy razem, pracowaliśmy obok, martwiliśmy się wspólnymi troskami - pisał w 1987 roku ze Szczecina do Sopotu, mjr artylerii Tadeusz Maziarz. - Często rozmawiam z fotografiami kolegów, którzy odeszli tak wcześnie. Ja mam lat 77 a oni po 30. W pełnej młodości i krasie. I innych nie będzie. Za sprawą zbrodniarzy odszedł nieodwołalnie nasz świat. I nigdy już go nie będzie…

Bartosz Gondek

W listach, które major Maziarz wysyłał do Sopotu, do mojej babci i mojego ojca, znajdowały się często zdjęcia. Młodych ludzi w służbie, w pracy. Wypoczywających, pływających, bawiących się, w gronie rodziny. Zdjęcia świata, który, jak słusznie zauważył dziś w Muzeum II Wojny Światowej, na otwarciu bardzo dobrej wystawy o wrześniu, minister Sellin, rozpoczął się gdzieś wieki temu. Przetrwał zabory i definitywnie skończył się za sprawą agresji dwóch totalizmów, we wrześniu 1939 roku. Polska cierpiąca z okładki francuskiego czasopisma L Illustration z 1939 roku to sześć milionów istnień ludzkich i planowa zagłada tego co najwartościowsze – inteligencji. Rdzenia najlepszego w historii społeczeństwa.

Popatrzmy na jedno ze zdjęć przesłanych mojej babci przez mjr Maziarza. Z czterech spacerujących przemyską ulicą oficerów zginęło trzech. Ten najniższy, sylwetką zbliżony do mnie, to dziadek Zdzichu, który ginął w Katyniu. Najwyższy to jego najlepszy kolega, kpt Janeczko, który poległ w obronie ukochanego Przemyśla w 1939 roku. Kolejny, pierwszy z prawej,  też z ginał w Katyniu. Jedynie najszczuplejszy -  Tadeusz Maziarz zmarł w 2001 roku. Cały czas żyjąc światem, który nie mógł już powrócić.

Moja babcia Janka, starannie wykształcona, przedwojenna bywalczyni salonów DOK nr X w Przemyślu, a po wojnie dzielna kobieta, podejmująca prace biurowe, aby utrzymać siebie i mojego ojca, zmarła w roku 1988.

Od strony matki - dziadek Eda, (na  foto poniżej, w środku), ex podoficer zawodowy kompanii reprezentacyjnej marynarki wojennej i podoficer na Wichrze i Burzy. Silny jak diabli i z tego powodu zwany prywatnie Jedi.

Eda wraz z bratem nie zdążyli we wrześniu 1939 roku podpisać aktu notarialnego na zakup domu w Gdyni.Trafili za to na Kępę Oksywską. Brat zginął a on przeżył, uciekając z niewoli. Po wojnie jakby dalej uciekał. Często powtarzając, że lepiej to już było.

Dziś na grobach tych, którzy zginęli w kampanii wrześniowej i w czasie II Wojny Światowej, palą się w całej Polsce znicze. Ja bym zaś prosił abyśmy pamiętali w tym dniu nie tylko o poległych, ale także o tych, którzy przetrwali i musieli żyć kolejnych kilkadziesiąt lat tu, lub na emigracji, w obcych dla nich realiach. Bo w 1939 roku zawalił im się cały dotychczasowy świat. Im też, choć przeżyli wojnę, na równi z tymi, którzy zginęli, zapalmy na grobach świeczki. Dziś, jutro, właśnie teraz - we wrześniu.

(red.) Bartosz Gondek fot. archiwum prywatne Bartosza Gondka

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: