Małe domki umierają najszybciej

Są małe, urokliwe, potrzebują inwestycji i stoją w atrakcyjnych miejscach. Niewielkie, wartościowe historycznie domki, masowo giną na naszych oczach, przegrywając z wartością gruntu na których je zbudowano. Tymczasem jest sposób aby tak się nie stało. Trzeba tylko chcieć.

Pierwszy to usadowiony tuż przy drodze, urokliwy domek z gankiem i dwoma wierzbami. Niegdyś bywał tutaj słynny ks. Robert Wohlfeil z Kłodawy, zamęczony podczas wojny w obozie w Oranienburgu. Po wojnie mieszkał zaś w nim ksiądz Jan Wiecki, także tutejszy proboszcz i zarazem powinowaty błogosławionej siostry Marty Wieckiej.

- Znajdujący się w dobrym stanie domek kupił deweloper. Jego zamiarem jest postawienie osiedla domków jednorodzinnych. Ma ono stanąć w zabytkowym centrum wsi – mówi sołtys Kłodawy, Krystian Sadowski. - Nowy właściciel pozostawił domek otwartym, skazując tym samym na powolne zniszczenie. To najlepsza metoda aby pozbyć się zabytku. Dziś w budynku nie ma już podłóg, instalacji elektrycznej i drzwi. Piękny domek oraz znajdujące się za nim zabudowanie gospodarcze powoli zamienia się w ruinę. Na podobny los skazano kilka lat temu duży, modernistyczny kompleks mieszkalno - gospodarczy znajdujący się w polach, nieopodal wsi Kleszczewko. W tym przypadku zniknie za chwilę coś, co uwieczniane było przed wojną w albumach modernistycznej architektury wiejskiej.

Skazany na zrujnowanie księży dom w Kłodawie fot. Bartosz Gondek

Kolejny przypadek niszczenia pozostawionego celowo bez opieki obiektu zabytkowego wskazał internauta, wielki miłośnik Pruszcza Gdańskiego i Łodzi, pan Marcin Jachniewicz: „Pruszcz Gdański ul. Słowackiego 47. Ostatni drewniany dom w mieście w jak sądzę oryginalnym umaszczeniu. To skarb. Jest piękny” - pisze pan Marcin na swoim profilu internetowym. Sprawdziliśmy.

Domek na Słowackiego w Pruszczu Gdańskim. fot Marcin Jachniewicz

Drewniany domek, stanowiący przykład oryginalnej zabudowy wschodniej części miasta - która w zasadzie już zniknęła, zaznaczony jest w planie miejscowym jako budynek o wysokich walorach historycznych. Obiekt jest jednak prywatny, a właścicielowi nie zależy zbyt na jego ochronie. Kolejny przykład takiego zabytku to stojąca w Cieplewie chata z XIX wieku wraz ze stodołą. Następne to najdujące się w ścisłym rejestrze domy podcieniowe w Steblewie i klasyczne, często jeszcze XVIII wieczne zagrody żuławskie Wszystkie te budynki podlegając ochronie obniżają wartość nieruchomości, lub rentowność inwestycji.

Problem rozwiązuje się, kiedy znajdą się w katastrofalnym stanie technicznym. Wtedy można wystąpić do konserwatora o zniesienie ochrony i wyburzenie obiektu. Tak czyni regularnie od dłuższego czasu na przykład właściciel konsekwentnie rujnowanego dworu w Świnczu. Czy jest rozwiązanie? Oczywiście że jest.

Ponad dekadę temu, ksiądz proboszcz Grzegorz Rafiński z Łęgowa odbudował walącą się plebanię, zamieniając ją w Dom Pojednania. Kilka lat temu w Pruszczu Gdańskim firma Rezydent Apartamenty rozpoczęła w samym centrum miasta budowę domków szeregowych. Realizacja zbliżona była do tej z Kłodawy. Władze miasta i miłośnicy dziedzictwa kulturowego ze stowarzyszenia Wczoraj Dziś i Jutro zadziwiająco łatwo przekonali inwestora, że od frontu warto pozostawić obiekt o fasadzie dotychczasowego, niewielkiego domku, wpisującego się w klimat ulicy Wojska Polskiego. Tak też się stało a świadomy społecznie inwestor po pewnym czasie znalazł temu miejscu niezwykłych gospodarzy. Są nimi Olena i Dima Ulianowie, którzy stworzyli słynną już nie tylko w Powiecie Gdańskim ale na całym Pomorzu, galerię „Szary Ganek”. To przykład jak z podręcznika i zarazem jedyny w tym serialu odcinek bajki z happy endem. Aby był on możliwy potrzeba wysokiej społecznej świadomości. To ona sprawia, że w Niemczech czy Holandii dba się o stare domy, czyniąc z nich często element na którym tworzy się nowoczesną architekturę. To ona czyni, że jadąc przez tamtejszy interior mówimy „ Jak tu pięknie”. W naszym przypadku ta społeczna świadomość na razie raczkuje. Zaczyna się na razie pojawiać w samorządach, które coraz częściej potrafią zrezygnować z czegoś nowego na rzecz troski o zabytek, lub znaleźć mu nową funkcję. Niestety, w przypadku własności prywatnej jest cały czas inaczej. Osoby które się do tego przyczyniają uważają się zazwyczaj za światłe, pro patriotyczne i związane z regionem. Tymczasem każdy z tych elementów, z definicji,  wymaga także obowiązku dbałości o dziedzictwo kulturowe.

fofo/B.Gondek

Dziedzictwo Kulturowe - Zasób rzeczy nieruchomych i ruchomych wraz ze związanymi z nim wartościami duchowymi, zjawiskami historycznymi i obyczajowymi uznawanymi za podstawę ochrony prawnej dla dobra konkretnego społeczeństwa i jego rozwoju oraz dla przekazania ich następnym pokoleniom, z uwagi na zrozumiałe i akceptowane wartości historyczne, patriotyczne, religijne, naukowe i artystyczne, mające znaczenie dla tożsamości i ciągłości rozwoju politycznego, społecznego i kulturalnego, dowodzenia prawd i upamiętniania wydarzeń historycznych, kultywowania poczucia piękna i wspólnoty cywilizacyjnej. (Jan Pruszyński, Dziedzictwo kultury Polski, jego straty i ochrona prawna, t. I-II, Kraków 2001 )

(red.) fot. Bartosz Gondek

 

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: