Paszport Wolnego Miasta Gdańska pochodzący z lat 30. XX wieku – pamiątka minionego czasu.

Artur Jendrzejewski, Wolne Miasto Gdańsk, www.polnocna.tv, www.strefahistorii.pl, północna,tv, strefahistorii.pl, trąbki wielkie

Niegdyś dokument o strategicznym życiowo znaczeniu. Dziś cenna i wartościowa pamiątka po trudnych czasach. O dowodach osobistych, lub  - jak niektórzy mówili - paszportach z Wolnego Miasta, które przechowywane są po dziś dzień w rodzinnym archiwum w Trąbkach Wielkich opowiada...

 

dr Artur Jendrzejewski

 

Nieodzownym elementem potwierdzającym tożsamość człowieka jest odpowiedni dokument. Najczęściej to paszport, dowód osobisty lub legitymacja. Oprócz informacji identyfikującej jego posiadacza często pełni też inne funkcje, jak na przykład umożliwia przekraczanie granic państwowych. Przykładem takiego dokumentu są poniżej prezentowane paszporty Wolnego Miasta Gdańska pochodzące z lat trzydziestych poprzedniego stulecia. Ich właścicielami są Julius Torbitzki oraz Aloisius Torbitzki, obaj zamieszkiwali przedwojenne Lamenstein, czyli dzisiejsze Ełganowo w powiecie gdańskim.

Trzeba przypomnieć, że Wolne Miasto Gdańsk powstało 15 listopada 1920 r., co oznacza, że przyszłym roku będziemy obchodzić setną rocznicę tego wydarzenia. Mimo, że na oficjalne obchody trzeba jeszcze poczekać, to już dziś warto przybliżyć i przypomnieć cząstkę jego historii.

Jednym z ważniejszych aspektów posiadania obywatelstwa Wolnego Miasta Gdańska był potwierdzający to, wydawany przez Polizei Präsidium, paszport. Istniało w sumie kilka jego wzorów, pierwszy pochodził z lat dwudziestych, drugi wszedł w życie na początku lat trzydziestych, a trzeci zaczął obowiązywać dopiero w 1939 r. Był jeszcze jeden, wystawiany dla obcokrajowców. Warto wspomnieć, że gdańska policja dość często wydawała takie dokumenty uciekinierom z Polski, których werbowano później do pracy szpiegowskiej. Paszporty, oprócz potwierdzenia gdańskiego obywatelstwa umożliwiały też przekroczenie granicy gdańskiej, co było odpowiednio odnotowywane na jego stronach. W przypadku obu wspomnianych mężczyzn, dotyczyło to granicy polsko-gdańskiej.

Linia oddzielająca Wolne Miasto Gdańsk i międzywojenną Polskę stanowiła odcinek o długości około 142 km, podzielona na siedem sektorów. Każdy z nich liczył około 30 km. Granica polsko-gdańska, na odcinku dzisiejszego powiatu gdańskiego, przebiegała wzdłuż trzech sektorów ograniczonych obecnymi miejscowościami: Otomin – Łapino – Nowa Wieś Przywidzka – Roztoka – Trzepowo – Pawłowo – Postołowo – Gołębiewo Średnie – Sobowidz – Kolnik – Koźliny. W sumie w tych trzech sektorach było pięć całodobowo czynnych przejść w następujących punktach: Szumleś Królewski – Strippau (Trzepowo), Szczodrowo – Gross Paglau (Pawłowo), Golmkau (Gołębiewo), Miłobądz – Kohling (Kolnik) i Czatkowy – Gütland (Koźliny) dla wjeżdżających do Wolnego Miast Gdańska i wyjeżdżających z niego. Ponadto sześć w: Lappin (Łapino), Kamela – Tiefenthal (Roztoka), Szpon – Częstocin, Guzy – Barenhtte (Borowina), Trzcianka – Postelau (Postołowo), Świetlikowo – Sobbowitz (Sobowidz) oferowały odprawy celno-skarbowe codziennie w godz. od 7-19. Służyły one w zasadzie osobom, które udawały się do przygranicznych miejscowości na zakupy lub do pracy.

Prezentowane paszporty mają szczególne znaczenie, nie tylko dlatego, że były skrzętnie przechowywane, jako pamiątka rodzinna przez mieszkańca Ełganowa, ale to że są dowodem aktywności jego posiadaczy w dość częstym przekraczaniu granicy polsko-gdańskiej. Warto wspomnieć, że zgodnie z traktatem wersalskim oraz umowami polsko-gdańskimi osoba przekraczająca granicę polsko-gdańską musiała posiadać dokument wystawiony w miejscu zamieszkania w języku urzędowym tam obowiązującym. Wyjątkiem były dzieci do 14 roku życia, które dowodów nie posiadały. Te dokumenty też nie obowiązywały urzędników i osób wojskowych, którzy mogli granicę przekroczyć okazując odpowiednie legitymacje. Nieco inne warunki przekraczania granicy zarezerwowane były dla osób mieszkających tuż przy niej i legitymujących się specjalnym zaświadczeniem umożliwiającym przejście w miejscach dogodnych dla realizacji ich codziennych zajęć. To samo tyczyło ich rodzin, zatrudnionych na gospodarstwach oraz robotników. Również tych, których nieruchomości leżały po jednej stronie, ale zmuszeni byli korzystać z dojazdu znajdującego się po drugiej stronie rubieży. Te wszystkie osoby do przekroczenia granicy potrzebowali legitymacje wystawione odpowiednio przez starostów lub landratów, które musiały być wzajemnie potwierdzone. Ich ważność wynosiła sześć miesięcy. W ten sam sposób wystawiano legitymacje dla księży, lekarzy i weterynarzy, którzy, wykonując swoje służbowe obowiązki, mogli bez przeszkód przekraczać granicę i pełnić je na odcinku do 5 km po drugiej stronie rubieży. Żadnych dokumentów nie musieli z kolei posiadać strażacy, którzy w razie pożaru przejeżdżali na druga stronę, bez żadnych formalności.

Z prezentowanych paszportów wynika, że ich posiadacze średnio raz w miesiącu opuszczali Wolne Miasto Gdańsk, głównie porą jesienno-zimową, ale nie było to regułą. Nie można wykluczyć celów zawodowych tych podróży, ale mogły to być też wyjazdy do polskich przygranicznych miejscowości na zakupy. Świadczą o tym chociażby pieczęcie banków: Dresdner Bank in Danzig oraz Danziger Privat-Actien Bank z adnotacjami o przeniesieniu przez granicę waluty. Opłaty z tego tytułu czynione były po stronie gdańskiej w tak zwanych „Zollhaus”, czyli urzędach celnych, ulokowanych na przejściach granicznych. Głównymi punktami przekraczania granicy przez obu właścicieli prezentowanych paszportów, były: Sobbowitz – Sobowidz, M. Golmkau – Gołębiewo, Postelau – Postołowo oraz Güttland – Koźliny, czyli te, które były najczęściej uczęszczane i sąsiadowały z większymi miejscowościami po polskiej stronie. Były to odpowiednio: Miłobądz, Skarszewy i Tczew, popularne dla gdańszczan miejsca zakupów i wymiany handlowej.

Warto wspomnieć, że ludność mieszkająca w pobliżu granicy, po obu jej stronach, często charakteryzowała symbioza podyktowana naturalną potrzebą przetrwania, ale też specyficznymi warunkami życia na tym obszarze. Byli to ludzie znający się od lat, których podzieliła linia graniczna i obywatelstwo, ale nie stanowiło to w większości przypadków problemu w dalszej komunikacji. Spokój ten został zaburzony dopiero w latach poprzedzających wybuch wojny.

(red.) dr Artur Jendrzejewski fot. www.polnocna,tv/ www.strefahistorii.pl

 

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: