Francuscy jeńcy w Powiecie Gdańskim – odkurzona historia

Francuzi, jeńcy, centralne muzeum jeńców wojennych. Neony, www.strefahistorii, www.polnocna.tv

Po czerwcowej klęsce roku 1940 roku na Pomorzu pojawili się Francuscy jeńcy wojenni...

Jeszcze kilka miesięcy wcześniej żaden z nich nie podejrzewał, że kilka kolejnych lat przyjdzie im spędzić w komandach roboczych malborskiego Stalagu XX B. Także na terenie Pruszcza Gdańskiego i Powiatu Gdańskiego.

 

Bartosz Gondek

 

10 maja 1940 roku o godzinie 5:35 ruszył „Fall Gelb”, czyli wielka ofensywa niemiecka na Francję. 22 czerwca Niemcy pokonali ostatecznie niedawnego zwycięzcę I Wojny Światowej. Tego dnia, o godzinie 18.50 generał Wilhelm Keitel i gen. Charles Huntziger podpisali, w Compiegne układ o zawieszeniu broni. Oznaczało to wyłączenie największego militarnie europejskiego mocarstwa z wojny, czasową izolację Wielkiej Brytanii na kontynencie i oddanie zasobów materialnych Francji dla potrzeb gospodarki wojennej III Rzeszy.

Oznaczało także dostanie się do niewoli 1 850 tys. żołnierzy i oficerów. 1 575 tys. z nich zostało później zarejestrowanych w obozach, a różnicę w obu liczbach tłumaczyć można ucieczkami, zwłaszcza w pierwszych tygodniach niewoli, oraz incydentalnymi zwolnieniami. 950 tys. jeńców pozostanie w niewoli aż do 1945 r. . Większość z nich znajdowała się w granicach III Rzeszy sprzed 1938 r. . Na terenach dawnych Prus Wschodnich, które od 1945 roku należą do Polski, dwoma największymi obozami były: Stalag I Hohenstein, w którym przetrzymywano nawet 43 000 jeńców francuskich, oraz Stalag XXB Marienburg. Największą liczbę jeńców zarejestrowano 1 lipca 1944 roku : przebywało tam ogółem 32.477 jeńców, w tym : 10.577 francuskich, 9.324 brytyjskich, 5.708 sowieckich, 6.081 włoskich , 470 belgijskich, 315 jugosłowiańskich i 2 polskich. Według pierwszego oficjalnego raportu Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, z 10 września 1940 roku stan osobowy obozu wynosił: 5840 jeńców, w tym: 4569 Francuzów ( 2 oficerów, 20 cywili, 3962 pracujących), 589 Belgów (1 oficer, 214 pracujących), 682 Polaków (199 pracujących). Dane te dotyczą jeńców znajdujących się w ramach organizacyjnych Stalagu XXB, obejmujących administracyjnie obóz główny położony w Malborku - Wielbarku (Marienburg - Willenberg), podobozy w Gdańsku i wiele komand roboczych znajdujących się w miejscowościach położonych w północnej części prowincji Prusy Zachodnie - Gdańsk. Dodatkowo podlegały mu lazaret w Malborku i więzienie w Grudziądzu. Większość jeńców pracujących przebywała w podobozach i komandach roboczych. Grupy te mieściły się w pobliżu miejsca pracy jeńców i liczyły od kilku osób do ponad tysiąca. Ekipy robocze miały przeważnie charakter jednonarodowościowych choć spotykamy też komanda wielonarodowościowe. Ze względów językowych szczególnie często występowały komanda francusko-belgijskie.

Francuskie komanda robocze, podlegające pod Stalag XXB rozrzucone były po całym obszarze dawnej prowincji Gdańsk – Prusy Zachodnie. Francuscy jeńcy pracowali w Gdańsku i Gdyni. Oliwie, Tczewie, Starogardzie, ale także w Pruszczu Gdańskim

W zależności od przekazu od 50 do 200 Jeńców francuskich zajmowało także barak – baraki przy warsztatach i hangarze w południowo zachodniej części lotniska w Pruszczu, w bezpośrednim sąsiedztwie zabudowań wsi Cieplewo (Zipplau). Z relacji więźniarek podobozu Stutthof działającego na lotnisku, wynika, że osadzeni po drugiej stronie lotniska jeńcy francuscy żyli w znacznie lepszych warunkach. Na tyle, ile mogli, pomagali Żydówkom. Było to jednak bardzo niebezpieczne dla obu stron.

"Budując lotnisko, wycinałyśmy drzewa. Po drugiej stronie lotniska, przy baraku z narzędziami, mieszkali mężczyźni. Jak wachmani byli daleko udawało się czasami nawiązać z nimi kontakt. Nawet przekazać list. Jeńcy czasami zostawiali nam kawałek czekolady lub cokolwiek, ale udawało się to bardzo rzadko. Numery rozmawiających spisywane były przez strażniczki. Następnie, po powrocie z pracy, wymierzano kary. Podstawową było bicie skórzanym batem, w obecności całego komanda.” - wspominała Charlotte Firestone, węgierska żydówka, która trafiła do podobozu KL Stutthof przy lotnisku w Pruszczu Gdańskim, przez Oświęcim z getta w węgierskim wówczas Munkacsu.
W Pruszczu Gdańskim znajdował się także, najprawdopodobniej na terenie cukrowni, obóz dla komanda roboczego jeńców brytyjskich, którzy grywali na miejskim boisku w piłkę nożną. Najstarsi mieszkańcy Trąbek Wielkich wspominają także o grupie jeńców francuskich pracujących na okolicznych polach. Kilku jeńców francuskich miało kwaterować we wsi. Chodzili wolno, w mundurach, nie próbując uciekać. Jak mogli, pomagali pracującym tu w polu jeńcom sowieckim. Zniknęli w 1945 roku.

Francuskie komando robocze pracowało także na polach w Skowarczu. Świadczą o tym znaleziska drobnych monet i przedmiotów osobistych, czynione tutaj od 1945 roku. Poruszanym dotąd zbyt często a niezwykle ciekawym i często tragicznym zagadnieniem jest los jeńców alianckich po wdrożeniu w życie w styczniu 1945 roku Fall Eva (Plan Ewa), czyli ewakuacji ludności z terenów prowincji Gdańsk – Prusy Zachodnie. Przydzieleni do rodzin, często pozbawieni prac jenieckich i traktowani jako robotnicy przymusowi, znaleźli się w sytuacji w której niezależnie od strony łatwo było stracić życie.

„Wszędzie kopano i grzebano z wielkim przejęciem. Prawie wszystkie narody Europy były tu reprezentowane, pisze w swoich wspomnieniach podporucznik łączności Hans Schaufler ze sztabu 35 pułku 4 Dywizji Pancernej. - Jako pierwszych spotkałem 32 wziętych do niewoli angielskich oficerów, którzy przed około czterema tygodniami w okolicach Heiderode przeszli poza nasze linie ściśle według wojennego zwyczaju, z białą chorągwią i parlamentariuszem na czele... Sytuacja była wtedy tak pokręcona, że musieli przez trzy dni pozostać na stanie żołnierzy naszego pułku, zanim przeniesiono ich gdzie indziej. W tym czasie dobrze się zrozumieliśmy i zaprzyjaźniliśmy. Teraz oczekiwali oni, jak sto tysięcy innych, na statek płynący na zachód. Potem coraz częściej widziałem, że u rodzin chłopskich z Prus Wschodnich i Zachodnich byli jeńcy francuscy, którzy z wielkim przejęciem troszczyli się o "swoje rodziny". Bardzo uważali, by się nie pogubiły. Byli oni często jedynymi mężczyznami tej wędrówki, jeżeli nie liczyć zgrzybiałych starców. (...) - pisał o Francuzach w swoich wspomnieniach podporucznik łączności Hans Schaufler ze sztabu 35 pułku 4 Dywizji Pancernej, który znalazł się w kotle na Mierzei Wiślanej.

Po II Wojnie światowej pamięć po jeńcach francuskich, pracujących na terenie Gdańska, Gdyni, Malborka, Tczewa, Starogardu Gdańskiego, czy na terenie Pruszcza Gdańskiego i Powiatu Gdańskiego, uległa z latami zatarciu… Aż do ubiegłego roku

 

Idąc śladami relacji Żydówek – więźniarek podobozów Stutthof, zaczęliśmy razem z kolegami ze Stowarzyszenia Wczoraj Dziś i Jutro, zbierać rozsiane po powiecie informacje i drobne artefakty, pozostałe po po pracujących na tym terenie jeńcach francuskich. Impulsem było przekazanie nam przez jednego z rolników ze Skowarcza blaszki jenieckiej, którą po wojnie znaleziono w jednym z zabudowań gospodarczych.

W odtworzenie pamięci po jeńcach włączył się Konsul Generalny Republiki Francji na Pomorzu, Alain Mompert, Burmistrz Miasta Pruszcz Gdański, Janusz Wróbel i Starosta Powiatu Gdańskiego, Stefan Skonieczny. Zdecydowano o ufundowaniu pamiątkowej tablicy, którą odsłonięto 26 czerwca w Pruszczu Gdańskim, w obecności Kompanii Honorowej 49 Bazy Lotniczej, oraz attache wojskowego Republiki Francji i francuskich oficerów – dowódców okrętów przybyłych w tym czasie do Gdyni. Patronat nad uroczystością objęło Centralne Muzeum Jeńców Wojennych w Opolu.

(Red.) fot. Bartosz Gondek www.strefahistorii.pl

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: