Charles Berg Kostrzyn cz. VIII - zakończenie

Mamy dla czytelników strfahistorii.pl kolejną część mini opowiadania Charlsa Berga - "Kostrzyn", które w odcinkach zamieścimy na łamach portalu. Autor jest znany w Gdańsku jako twórca kryminałów retro z dawnym Gdańskiem w tle. Debiutancka książka Charlesa Begra "Smierć w Oliwie" została wybrana najlepszym kryminałem na lato portalu granice.pl. 

Pierwsza część opowiadania  Kostrzyn dostępna TUTAJ

Druga część opowiadania Kostrzyn dostępna TUTAJ 

Trzecia część opowiadania Kostrzyn dostępna TUTAJ 

Czwarta część opowiadania TUTAJ

Piąta część opowiadania TUTAJ

Szósta część opowiadania TUTAJ

Siódma część opowiadania TUTAJ

Pracownik Kostrzyńskiej Kasy wziął od Zofii kluczyk i otworzył oznaczoną numer 21 skrytkę. Wyciągnął z niej małą drewnianą skrzynkę i porosił aby oboje poszli wraz z nim do małego pokoju ze stolikiem i paroma krzesłami. Mężczyzna postawił skrzynkę na stoliku i wyszedł z pokoju zostawiając Holtza i Zofię samych. Policjant wyciągnął notes i poprosił dziewczynę, żeby otworzyła skrzynkę i powoli wyjmowała każdą ze znajdujących się tam rzeczy. Zofia podniosła wieko i oniemiała, po chwili jednak doszła do siebie i zaczęła wyjmować zawartość, którą Holtz skrupulatnie zapisywał sporządzając prowizoryczny protokół. Dziesięć minut później cała zawartość była już z powrotem w skrzynce, bratanica Mellera zamknęła wieko i przekazała klucz do skrytki kapitanowi.
 
-Dziękuję – powiedział Holtz chowając klucz- Prosiłbym jeszcze, żeby do momentu zakończenia śledztwa nie wspominała pani nikomu o tym co znajduje się w skrytce, ani o pieniądzach, ani o liście.
 
-Nawet ojcu ? – zapytała Zofia.
 
-Powtarzam nikomu !Teodor zostawił nam bardzo ważny ślad i dopóki nie uda mi się ustalić kto go zamordował nie możemy ryzykować.
 
-Rozumiem – odparła dziewczyna.
 
Holtz odprowadził Zofię do mieszkania i wrócił na posterunek. Przygotował krótki raport dla komendanta po czym przydzielił swoim podkomendnym zadania na najbliższy tydzień i wyszedł. Na dworcu kupił bilet do Stralsundu oraz wysłał telegram.
 
Nadal nie wiedział kim była Elżbieta, ale dzięki pozostawionemu w skrytce listowi wiedział przynajmniej gdzie szukać odpowiedzi.
 
Rugia. To ona stanowiła klucz do rozwiązania zagadki. Piotr i Franciszek nie mieli nic wspólnego ze śmiercią Teodora, podobnie jak Maksymilian czy nawet Krzysztof. Wszystko zaczęło się kilka lat temu na wyspie, gdy nie mogący znaleźć swojego miejsca i pogrążający się coraz bardziej w uzależnienie od morfiny Meller trafił do miejscowości Neuenkirchen. Z początku szukał jakiejś cichej miejscowości, gdzie z dala od innych będzie mógł pozbierać się, albo przynajmniej, gdzie będzie miał spokój. Nie musiał się martwić o pieniądze – miał swoją część spadku. Zakupił mały domek niedaleko morza i dał się ponieść uzależnieniu. Prawie umarł od przedawkowania, pomogła mu Elżbieta Witte - wdowa po rybaku, który zginął parę miesięcy wcześniej podczas sztormu. Gdy Piotr spotkał Teodora na Rugi późniejszy bibliotekarz spędzał sporo już czasu w towarzystwie Elżbiety poświęcając jej niemal każdą wolną chwilę całkowicie odstawiając morfinę. Jesienią 1906 roku Meller się oświadczył, a Elżbieta się zgodziła. Ślub miał się odbyć latem przyszłego roku, jednak pod koniec maja niedoszła panna młoda zginęła. Znaleziono ją martwą w wannie.
 
Okoliczności śmierci nie były do końca jasne, jednak obecność morfiny w organizmie oraz brak dowodów przemawiających za udziałem osób trzecich sprawiły, że uznano to za nieszczęśliwy wypadek. Teodor mocno to przeżył. W pozostawionym w skrytce liście wyznał, że Elżbieta umarła przez niego, to on pierwszy raz podał jej morfinę i chociaż nie było, go wówczas, a może zwłaszcza dlatego czuł się winny.
Śmierć narzeczonej była kolejnym impulsem by zerwać z nałogiem i uporządkować swoje życie. To właśnie dlatego Meller wrócił do Kostrzyna – chciał naprawić swoje relacje z rodziną. Wiedział, że bracia szybko mu nie wybaczą postanowił więc najpierw spróbować z dalszym pokoleniem. Już na miejscu jako bibliotekarz udało mu się porozmawiać z Zofią. Ta, z początku zdystansowana wraz z kolejnymi wizytami w bibliotece coraz bardziej przekonywała się do swojego stryja. Ziarno zostało zasiane. Wkrótce też Teodor zaczął odnawiać kontakty z innymi – Konstancją, Piotrem i Franciszkiem. Kolejny raz życie zdawało się biec właściwym torem, gdy pozostawiona na Rugii przeszłość dała znać o sobie.
Teodor zaczął otrzymywać anonimowe listy. Nadawca oskarżał go o śmierć Elżbiety, grożąc ujawnieniem policji oraz jego bliskim prawdy o tym co się naprawdę wydarzyło. Z początku Holtz zastanawiał się dlaczego o autorstwo lisów Meller w pierwszej chwili oskarżył kolegów od brydża, później jednak wydało się to oczywiste – tylko oni byli na Rugii i wiedzieli o związku Teodora i Elżbiety. Ponadto w czerwcu Franciszek przegrał sporą sumę w karty i mógł liczyć, że uda mu się wyciągnąć nieco pieniędzy od dawnego towarzysza broni. Jednak na samych listach nie poprzestano Meller został zamordowany a jego śmierć została tak upozorowana aby wyglądała na samobójstwo. Nie chodziło jednak tylko o pozbawienie Teodora życia, morderca zadał sobie sporo trudu, żeby wszystko wyglądało tak jak zaplanował – list, morfina czy wreszcie wanna z wodą i brzytwa. Śmierć kostrzyńskiego bibliotekarza wyraźnie nawiązywała do tego jak zginęła Elżbieta. Chcąc odszukać sprawcę należało więc odnaleźć kogoś, kto wiedział co się wydarzyło w Neuenkirchen, znał zarówno Teodora jak i jego narzeczoną oraz mógł mieć motyw. Z braku chociażby jednego z tych warunków – motywu – należało uznać wszystkich dotychczasowych podejrzanych za niewinnych. Była jednak osoba spełniająca wszystkie wymagania – brat Elżbiety - Albert. Niepogodzony ze śmiercią siostry widząc, że Teodor powoli układa sobie życie postanowił się zemścić i trzeba przyznać, że doskonale się do tego przygotował wnikliwie poznając otoczenie Mellera i jego przeszłość.
 
Wiedział o uzależnieniu od morfiny, związku z Konstancją czy nawet planowanym zamknięciu biblioteki. Wpisując datę w liście pożegnalnym fałszował czas zgonu, a zabierając wszelkie listy usuwał ślady mogące naprowadzić policję. Nie mógł jednak wiedzieć tego, że najważniejszy dokument Teodor zostawił w skrytce bankowej. W pozostawionym tam liście prosił swoją spadkobierczynię, aby przekazała znajdujące się tam pieniądze jego braciom – chciał w ten sposób zrekompensować im to, że zażądał wypłaty swojej części spadku po matce. Była tam również prośba o składanie kwiatów na grobie najdroższej kobiety jego życia oraz sugestia by, o ile to możliwe przeprosić i jakoś zadość uczynić jej rodzinie, która mogłaby mieć żal do niego z powodu śmierci Elżbiety, która chociaż nie bezpośrednio, ale przez niego opuściła ten świat.
Aresztując Alberta Holtz miał pewne wątpliwości, nie co do winy zatrzymanego, ta była niepodważalna, ale co do sensu karania, wystarczyło przecież by lekarz orzekł, że Teodor popełnił samobójstwo by śledztwo się zakończyło.
 
Może podobnie było z Elżbietą? Może zamiast nieszczęśliwego wypadku została ona zamordowana? Od opinii jednego człowieka zależał dalszy los kogoś innego – spora odpowiedzialność i duże ryzyko błędu. Tym się jednak praca policjanta różniła od pracy lekarza. Jeśli bowiem pierwszy błędnie wskażę sprawce to jest to później weryfikowane przez sąd, błędy lekarskie natomiast często są nieodwracalne. Albert był jednak winny, tym samym sprawa została zamknięta.
 

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: