Charles Berg - Kostrzyn cz. V

Mamy dla czytelników strfahistorii.pl kolejną część mini opowiadania Charlsa Berga - "Kostrzyn", które w odcinkach zamieścimy na łamach portalu. Autor jest znany w Gdańsku jako twórca kryminałów retro z dawnym Gdańskiem w tle. Debiutancka książka Charlesa Begra "Smierć w Oliwie" została wybrana najlepszym kryminałem na lato portalu granice.pl. 

Pierwsza część opowiadania  Kostrzyn dostępna TUTAJ

Druga część opowiadania Kostrzyn dostępna TUTAJ 

Trzecia część opowiadania Kostrzyn dostępna TUTAJ 

Czwarta część opowiadania TUTAJ

Zamiast iść naprzód śledztwo stanęło w miejscu. Drobny szczegół w postaci charakteru pisma i daty sprawiał, że inne ustalenia zdawały się mało istotne. Oczywiście teoria o samobójstwie, mocno naciągana już w momencie otrzymania raportu z sekcji zwłok teraz całkowicie traciła rację bytu. Teodor został zamordowany, pytaniem pozostawało jednak kiedy to nastąpiło, kto był mordercą i jaki był motyw. Dotychczasowe działania koncentrowały się na wydarzeniach z soboty 16 lipca. W obecnej sytuacji należało jednak rozszerzyć ten okres na wieczór dnia poprzedniego i ranek następnego - ten zakres bowiem w swoim raporcie wskazał lekarz. Ponadto z dotychczasowych zeznań kapitan wiedział już, że od niedzieli do czwartku nikt go nie widział – nie chodził do pracy, nie odwiedzał rodziny, nie robił zakupów i ominął partię brydża. Holtz zjawił się w mieszkaniu w czwartek, bratanica była tam już w poniedziałek bo Meller chciał z nią o czymś porozmawiać, ale nie zjawił się na umówionym spotkaniu. Zofia nie weszła jednak do środka zamiast tego zostawiła stryjowi wiadomość. Dziewczyna wspomniała, że drzwi były zamknięte, ale gdy trzy dni później Holtz nacisnął klamkę wszedł bez problemu, no i ten list, o którym wspomniała Zofia. Czy pod drzwiami była jakakolwiek kartka? Policjant gotów byłby przysiąc, że nie, ale należało to sprawdzić, podobnie jak zagadkę otwartych drzwi.

Holtz wrócił na posterunek i zaczął wnikliwie przeglądać raport z przeszukania mieszkania. Z podziwem musiał przyznać, że jego podwładni solidnie podeszli do swojego zadania. Opisana została każda książka i każdy element wystroju, w spisie były też listy, wszystkie jednak znajdowały się w szufladach lub na biurku Mellera. Jednak wiadomość od bratanicy nie była jedyną rzeczą, której zdawało się brakować. W spisie, który leżał przed Holtzem nie było również kluczy do mieszkania, wnioski nasuwały się same, jednak tym razem zamiast zawierzyć skrupulatności podwładnych policjant postanowił samemu dokładnie przeszukać mieszkanie sprawdzając czy wszystko się zgadza. Rezultat był jednak taki sam, ani listu ani kluczy nigdzie nie było. Wniosek nasuwał się sam – morderca wrócił do mieszkania Teodora i zabrał list od Zofii. Tylko po co miałby to robić? Zgodnie bowiem ze słowami bratanicy było to jedynie zwykła prośba o kontakt i wyjaśnienie swojej nieobecności na spotkaniu. Czyżby więc morderca znał nie tylko Teodora, ale również innych członków jego rodziny i wiedział, że gdyby w mieszkaniu poza nieboszczykiem i listem pożegnalnym znaleziono również wiadomość od Zofii, ktoś mógłby poddać w wątpliwość samobójstwo, i co gorsza mógłby połączyć go z całą tą sprawą? Mógł to być kolejny trop, zwłaszcza, że Meller chciał porozmawiać z bratanicą o czymś ważnym. Morderca mógł wiedzieć o planach Teodora, ale równie dobrze mógł być ich całkowicie nieświadomy i dopiero odnaleziony liścik mógł go skierować do Zofii. Były to tylko niektóre z możliwości, nie można było bowiem wykluczyć, że śmierć Mellera nie miała żadnego związku z tym o czym chciał porozmawiać w niedzielę ze swoją bratanicą. Były to jednak ślady, które należało sprawdzić, podobnie jak to kto kręcił się w pobliżu mieszkania Teodora od piątku 16 lipca do czwartku 21 lipca.
 
„No właśnie, do czwartku 21 lipca” – pomyślał Holtz – „Dlaczego trwało to aż tyle czasu?”. Odpowiedź była oczywista nikt poza Zofią i znajomym z brydża nie próbował się dowiedzieć co się stało z Teodorem. Meller miał jednak pracę. Czyżby w bibliotece nikt nie zauważył jego nieobecności i to przez cztery dni?
Biblioteka miejska w Kostrzynie nie była specjalnie okazałym gmachem. Mieściła się niedaleko bramy Berlińskiej w dwupiętrowej kamienicy niemal naprzeciwko siedziby władz prowincji. Z mieszkania Teodora było to niecałe pięć minut marszu, niezbyt szybkiego w dodatku. Droga może i była krótka, ale nadaremna – biblioteka była zamknięta i to nie tylko w poniedziałek kiedy zaszła tam Zofia, ale i przez cały tydzień. Tłumaczyło to dlaczego nikt nie zdziwił się nieobecnością Mellera rodziło jednak kilka pytań – po pierwsze dlaczego biblioteka była zamknięta po drugie zaś czy morderca Teodora wiedział o planowanym zamknięciu? Kwestię zamknięcia enigmatycznie wyjaśniała włożoną za szybę tabliczka informująca o zaplanowanych na cały tydzień pracach remontowych. Holtz zapisał to w notesie, po czym wsiadł do przejeżdżającego Berliner Strasse tramwaju przyśpieszając nieco podróż do mieszkania Zofii.
 
Ponowne odwiedziny może nie nastąpiłby tak szybko, gdyby nie zaginięcie pozostawionej przez bratanicę Mellera wiadomości. Od tego też zaczął kapitan starając się dowiedzieć co dokładnie tam było napisane, jak list został włożony czy też jaka jego część wystawała. Później policjant zapytał jeszcze o godzinę wizyty oraz o to czy Zofia próbowała wejść do środka czy też ograniczyła się jedynie do pukania. Tak jak Holtz przypuszczał bratanica Mellera najpierw zapukała, ale gdy nikt nie odpowiadał nacisnęła klamkę upewniając się, że mieszkanie jest zamknięte. Co zaś do treści listu, to, pomimo iż nie pamiętała go dokładnie zdawało się jej, że zapisała tam jedynie swoje imię oraz prośbę o kontakt.
 
-A czy wspominała tam pani o niedoszłym spotkaniu lub o rozmowie, którą stryj chciał z panią przeprowadzić? – zapytał policjant.
-Nie jestem pewna, mogłam coś takiego napisać – odparła Zofia.
 
Nie była to odpowiedź jaką Holtz chciał usłyszeć. Teraz nie miał wyboru musiał powiedzieć prawdę. Na początek poprosił dziewczynę żeby usiadła, a następnie zaczął jej tłumaczyć, że Teodor Meller wcale nie popełnił samobójstwa tylko został zamordowany, a wszytko inne – list pożegnalny czy cięcia na nadgarstkach miały jedynie sugerować, iż bibliotekarz targnął się na swoje życie. To jednak nie był koniec, zniknęła również zostawiona przez Zofię wiadomość.
 
-Czy w przeciągu ostatniego tygodnia, albo nawet ostatnich paru dni ktoś się z panią kontaktował w sprawach związanych ze stryjem albo pytał o niego?
 
-Nie, nie przypominam sobie. Czasami mój ojciec wiedząc, że chodzę do biblioteki zagadnął na ten temat, ale nie widziałam się z nim ostatnio. Zdaje mi się, że miał odwiedzić Stefana w Poznaniu. A i zapomniałabym jeszcze dzisiaj rano zaszedł do mnie Piotr złożyć kondolencję z powodu śmierci stryja i odwołać jutrzejszy piknik nad rzeką. Tyle się wydarzyło, że sama o tym zapomniałam, ale najwidoczniej wojskowy dryl sprawia, że nawet w takich momentach pamięta się o szczegółach.
 
Wiadomość o samobójstwie bibliotekarza mogła być nie lada ciekawostką w sennym o tej porze roku Kostrzynie, ile jednak spośród osób, które o tym usłyszały lub przeczytały wiedziały, że Teodor jest stryjem Zofii, było wojskowymi i miało na imię Piotr?
 
Nie wiadomo czy był to przypadek, czy też zrządzenie losu, ale osobą o której mówiła bratanica Mellera był jeden z brydżystów – Piotr Wert. Lekarz, towarzysz z wojen kolonialnych a później kompan cotygodniowych spotkań przy kartach, tych samych w których regularnie uczestniczył sam kapitan. Holtz podziękował Zofii za rozmowę i wrócił na komisariat, gdzie usiadł za swoim biurkiem i zaczął rozpisywać zadania dla swoich podwładnych – dla kostrzyńskich policjantów miał to być pracowity początek tygodnia.
 

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: