Szambo wylało w Kuźni Wodnej

Kuźnia Wodna w Oliwie z końcem roku przeszła pod zarząd miasta Gdańsk. Myliłby się jednak ten, kto stwierdzi, że to koniec batalii wokół zabytku. Wszystko przypomina raczej piaskownicę niż poważną dyskusję nad adaptacją tego obiektu. 

Zacznijmy od rozbiegu dla niezorientowanych - kuźnią zarządzał przez lata Darek Wilk, syn Zbigniewa, który był legendarnym kustoszem obiektu - doprowadził do jego otwarcia. Do końca 2016 roku obiekt był oddziałem Muzeum Techniki w Warszawie, które ma olbrzymie problemy finansowe. Po przejściu pod skrzydła miasta Gdańsk pod znakiem zapytania stanęło stanowisko dla Darka Wilka. Zarówno prezydent Paweł Adamowicz, jak i Darek Wilk... wystosowali w tej sprawie oświadczenia, gdzie zapewniają o chęci współpracy. Nie zmienia to faktu, iż w tym roku obiekt, po 40 latach, musi być zamknięty i poddany remontowi oraz pracom związanym z nową koncepcją tego miejsca. 

Powstało nawet wydarzenie Kuźnia bez Darka jest jak święta bez Kevina. Tworzą go osoby związane z miłośnikami motoryzacji oraz kowalstwa. "Doszły do nas słuchy, ze niejako nie jest nowej Władzy po drodze z nami – osobami wspierającymi Kuźnie od lat, organizującymi wszelkie imprezy motoryzacyjne. Otóż to my ,przez lata robiliśmy wszystko by jakoś ten obiekt funkcjonował, każdy z nas oddał cząstkę siebie w ratowaniu tego zabytku, nie wspominając o Darku i jego rodzinie, którzy są związani z tym miejsce od kilkudziesięciu lat." - piszą społecznicy. Muzealnicy z Gdańska w nieoficjalnych rozmowach twierdzą, że miejsce Darkowi Wilkowi się należy, ale zarządzanie całą kuźnią powinno być przeznaczone komuś o większej wiedzy z zakresu promowania i adaptacji obiektu zabytkowego.

W ten sposób koło się zamyka - z jednej strony są ludzie związani z kuźnią od lat z drugiej muzealni reformatorzy, którzy mają swój pomysł na kuźnię. Łatwo im nie będzie: "Ponadto na zakończenie chcemy coś Państwu uświadomić - byliśmy z Kuźnią gdy miała problemy i nie damy się spławić . Czy to się komuś podoba czy nie rzeczywistość jest i będzie taka, że parking przy Kuźni zawsze będzie oblegany przez klasyczne samochody, a naszym kustoszem będzie nasz WILK - Darek Wilk" - pisza na wydarzeniu facebookowym miłośnicy obiektu. 

S jak Synekura?

Zdarzenie to mogłoby należeć do kategorii pseudo-event, ale można analizować je też w inny sposób. Każdy obiekt ma niejako "twarz" swojego zarządzającego. To on organizuje eventy, kontaktuje się z mieszkańcami i turystami osobiście, lub za pośrednictwem social media. Darek Wilk w ostatnich latach robił wszystko sam, przy współpracy społeczników. Sam prowadził profil na Facebooku, sam rozsyłał wiadomości prasowe, sam organizował wydarzenia i nadawał całemu przedsięwzięciu swój ton. 

Można oczywiście zarzucić Wilkowi, że promuje "swoich". Zloty zabytkowych samochodów były w Kuźni stałym programem, trzeba przyznać, lubianym przez publikę. Teraz nieskrępowany niegdyś dostęp społeczników do obiektu może się szybko skończyć na rzecz utworzenia placówki z zupełnie inną misją i spojrzeniem. Czy jednak social media są najlepszym miejscem na pranie publiczne brudów? Wierzę, że nie.

Górnolotne zapewnienia o miłości do obiektu i jego historii brzmią w social mediach okropnie. Wszyscy, bez spotkania i merytorycznej dyskusji idą po najmniejszej linii oporu - wystosować piękną mowę do ludu pracującego miast i wsi. Efekt? Oczywiście polaryzacja i liczenie szabel w pokazywaniu mediom, kto ma rację w sporze rację, a kto rację ukradł i ma rację, chociaż to kradziona racja, więc rację ma ten, któremu ukradziono rację. Gdzie zaczynają się przekrzykiwania kto i gdzie ma rację, pojawiają się kolejni społecznicy i organizacje. W sprawę nieoczekiwanie włącza się teraz też KOD i inne grupy interesów i interesików. Darek jest "swój" dla społeczników, dla muzeum pozostanie "obcy".

Brudy prane publicznie zawsze śmierdza podwójnie - raz,  zapachem tego jak obiekt przez lata niszczał a wszyscy mogący go uratować, w tym Gdansk, bezradnie rozkładali ręce.  Drugim smrodem jest walka o synekury w odremontowanym obiekcie. Nie wiadomo na razie czy będzie tu muzeum, kawiarnia ekspozycyjna czy też centrum edukacji - ważne jest jednak, żeby od początku sporu podkreślać swoje argumenty i zebrać wokół siebie poparcie.

Do roboty! 

Tymczasem dopiero ruszyć ma remont poszycia obiektu, który był nie remontowany od lat 70. XX wieku. Może więc warto by Panowie: Wilk, Adamowicz i inni zainteresowani spotkali się na kawie... w kuźni. Przeciekający dach może zadziała jak otrzeźwienie. Nie jest bowiem czas teraz na kłótnie, lecz na pracę. Prawem właściciela - miasta Gdańsk - jest dobór kadr. Realne zasługi Darka Wilka oraz przyzwoitość nakazują jednak zaangażować go w projekt Kuźnia 2.0 - nikt nie zna problemów obiektu tak jak wieloletni opiekun. Czy jednak musi być szefem obiektu? A może warto sięgnąć po menagera, który ma pomysł by wypromować ten obiekt? Ciężko powiedzieć, jednak prawdą jest, że publiczne wylewanie żali tylko szkodzi wizerunkowi władzy, kuźni oraz strony społecznej. 

I na zakończenie - macie wrażenie, że niewielka sprawa Kuźni to kolejna awantura  o przysłowie "złote kalesony"? Wystarczy rozrysować macierz tej sytuacji i... porównać z Muzeum II Wojny Światowej. Wiadomo....

Piotr Celej

fot. Wikimedia Commons CC BY 2.0

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: