Tej broni zabrakło w we wrześniu 1939 roku a było tak blisko...

 Strategiczną i taktyczną porażkę we Wrześniu 1939 roku tłumaczy się często straconą szansą na modernizację polskiej armii, którą miano zakończyć w 1942 roku. Do wybuchu wojny w żołnierskim użyciu znalazła się tylko niewielka część zaplanowanych nowych rodzajów uzbrojenia. Z niektórymi polskie wojsko minęło się o włos

Bartosz Gondek

Kierownictwo Głównego Inspektoratu Sił Zbrojnych, pod wodzą ministra spraw wojskowych, Tadeusza Kasprzyckiego, zawało sobie sprawę, że w Europie trwa od kilku lat morderczy wyścig zbrojeń. Tymczasem nasza armia nie zmieniła się wiele od czasów wojny Polsko – Bolszewickiej. W niektórych przypadkach dysproporcje były porażające. Według ustaleń Sztabu Głównego w 1936 roku polska dywizja piechoty mogła zmobilizować 140 ciężarówek. Sowieci 2300, Niemcy 4700 a Francuzi ponad 12000. Saperzy, mimo niedawnej reorganizacji, nie posiadali lekkiego sprzętu pontonowego. Jedyną nieustannie rozwijaną formą łączności, były telefony. Radiostacje nie były modernizowane od początku lat 20 – tych.

W połowie lat trzydziestych przystąpiono do gwałtownej modernizacji armii. Głównie na lądzie i w powietrzu. W jednostkach pancernych miały pojawić się, oprócz czołgu 9 TP, także rozpoznawcze 4TP, oraz większe, gąsienicowo – kołowe, 10 TP i 14 TP. Lżejszy 10 TP miał poruszać się po zdjęciu gąsienic z prędkością nawet 75 km/h. Armię motoryzować miały nowe ciężarówki, transportery półgąsienicowe i pojazdy terenowe, których opracowanie kończyło właśnie PZInż. Część przechodziła już testy liniowe. Jeden - PZInż713, stał się po wojnie pierwszą ciężarówką STAR.

Nowa miała być też broń artyleryjska i strzelecka. Wojsko miało w 1940 roku otrzymać nowoczesny moździerz kalibru 120 mm, nową haubicę kalibru 100 mm, której produkcja miała ruszyć pod koniec 1939 roku i nowe armaty – w tym przeciwpancerną o kalibrze 47 mm.

W jednostkach znano już karabin przeciwpancerny UR. Zaczynał pojawiać się tutaj pistolet maszynowy Mors. Rozwijano projekt produkowanego w warszawie, najcięższego karabinu maszynowego FK, kalibru 20mm.

NKM trafił najpierw na uzbrojenie tankietek TK3 i TKS. Po pancernej odmianie „A” planowano wdrożyć kolejne wersje: dla piechoty i lotnictwa. Kierownictwo Zaopatrzenia Uzbrojenia, po otrzymaniu pozytywnych wyników prób, zamówiło 8 maja 1939 r. pierwszych 5 najcięższych karabinów maszynowych modelu „D”. Przygotowywano się do wdrożenia do produkcji samopowtarzalnego karabinu wz.38 M inż.Maroszka (Kolorowe zdjęcie powyżej). Ta ciekawa broń zasilana była z magazynka pudełkowego o pojemności 10 nabojów, ładowanych dwiema łodkami mauserowskimi. W lipcu 1939 roku 150 egzemplarzy karabinu przekazano do testów w jednostkach. Na wszystko było jednak za późno.

(Red.) Bartosz Gondek, fot: Jedyny zachowany w Polsce karabin Maroszka - Muzeum Historii Polski i zdjęcia archiwalne

 

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: