Nie kastrujcie muzeum! Rozmowa z prof. Andrzejem Chwalbą

Roman Daszczyński/gdansk.pl: Ostatnio głośno jest o Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, które po ośmiu latach prac jest już niemal gotowe na przyjmowanie zwiedzających. Tymczasem Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zapowiedziało chęć wprowadzenia głębokich zmian w tej placówce. Zdaniem Pana Profesora , jest w ogóle możliwe by na tym etapie muzeum poświęcone całej II wojnie światowej zamienić na muzeum ograniczające się tylko do wojny obronnej 1939 r.?
Prof. Andrzej Chwalba: - Po pierwsze, jest to olbrzymia przestrzeń przygotowana pod kątem tego muzeum i ekspozycji, jaka ma być tam prezentowana. Temu towarzyszy konkretne zaplecze. Bo to jest co innego, gdy adaptujemy budynek już istniejący i dokonujemy przebudowy pod kątem wystawy, a co innego,  jak budujemy od podstaw, To jest wiele miesięcy pracy iluś tam robotników i konkretnych firm., która mówiąc wprost byłaby wyrzucona w błoto. To jest kwestia zmarnotrawienia pokaźnych środków finansowych, więc z tego punktu widzenia jest za późno, bo to by wymagało znowu wielkich inwestycji wewnątrz.
A po drugie?
- Po drugie, gdyby nawet taki pomysł został zrealizowany, oznaczałoby to, że znaleźlibyśmy eksponaty tylko dla jakiejś drobnej cząstki  tej gigantycznej przestrzeni, która już istnieje. To jest jedna z największych przestrzeni muzealnych w Europie Środkowej, stworzona z myślą o czymś zupełnie wyjątkowym, szczególnym, czego w tej części Europy nie ma. Inicjatorzy lata temu w jakimś stopniu chcieli odpowiedzieć na niemieckie pomysły, Centrum Wypędzonych, to wszystko co się wówczas działo, a u nas było mocno komentowane ze względu na postać Eriki Steinbach. Niemcy zaczęli głośno mówić, że też są ofiarami wojny, w związku z czym niemiecka pamięć o wojnie zaczęła się zmieniać. Również polityka historyczna naszego wschodniego sąsiada zaczęła zmierzać w podobnym kierunku. Rosja zaczęła mocno lansować wersję, według której wojna zaczęła się dopiero w czerwcu 1941 r. od ataku Niemiec na ZSRR i jej zakończenie było wyłącznie korzystne dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Koncepcja gdańskiego muzeum jest w dużej mierze odpowiedzią na to.
Potrzebne było tak ogromne muzeum?
- Oczywiście, że tak. Inaczej polski głos nie będzie usłyszany. Ja studentom już na pierwszym roku powtarzam rzecz fundamentalną: żeby zrozumieć historię, historię danego miejsca, przypadku, zrozumieć losy ludzkie, ja muszę widzieć kontekst. Kontekst historyczny, czyli pokazać czasoprzestrzeń, pokazać to co było obok tych wydarzeń, które działy się w konkretnym miejscu. Krótko mówiąc: jeśli ja chcę, rada programowa chciałaby, by dobrze były widoczne skutki polskiej martyrologii, polskiego heroizmu i polskiego wysiłku życia codziennego, to bez szerszego kontekstu europejskiego to będzie nieprawdziwe. Tak zwany czysto polski punkt widzenia oznacza w tej sytuacji nieprawdziwość narracji muzealnej, bowiem to jest pozbawione tego co jest głębiej, wokół i poza nami. Jeśli dokonamy gigantycznej kastracji materiału muzealnego, to doprowadzi to do zniszczenia projektu. Tak się składa, ze jestem w tej radzie i paru jeszcze innych radach muzealnych, więc mam jakieś doświadczenie w budowie napięcia związanego z narracją historyczną, muzealną.
O co chodzi w dobrej narracji muzealnej?
- Taka narracja nie może być powtórzeniem danego podręcznika, wycinkiem czegoś, bo w takiej sytuacji będzie to opowieść nudna i monotonna. Nowe pomysły na to muzeum uważam za daleko idące i wymagające poważnej publicznej debaty. Taka debata byłaby konieczna, z udziałem pana ministra i panów wiceministrów, Być może tutaj, na miejscu w Gdańsku. Być może warto przemyśleć usytuowanie Muzeum Westerplatte względem tego muzeum. Być może jest miejsce na ewentualną, uzasadnioną korektę. Zarzuty o zbyt małym eksponowaniu polskiego punktu widzenia są moim zdaniem zupełnie nietrafione. W radzie Muzeum II Wojny Światowej jest kilku obcokrajowców: Rosjanin, Niemiec, Francuz, Amerykanin, Brytyjczyk, był też profesor z Izraela. Wiele razy słyszeliśmy od nich, że lansujemy losy Polski jako centralne doświadczenie tej wojny, a to przecież nie było tak. Że spychamy niejako na margines doświadczenie i wysiłek innych narodów, które też zapłaciły potężną cenę za ten wielki konflikt.
Zarzuty zbyt małego nacisku na polski punkt widzenia uważa Pan za zupełnie nietrafione?
- Chętnie bym zapytał osoby, które stawiają takie zarzuty, czy widziały tę ekspozycję. Czy oglądały chociaż gotowy projekt wystawy. To jest naprawdę imponujące przedsięwzięcie. Tam jest odrębna ścieżka dla młodzieży i dzieci ze względu na drastyczność niektórych obrazów. Zgromadzono 30 tysięcy eksponatów, łącznie z tym słynnym shermanem, sprowadzonym z Belgii. Jest to ogromny wysiłek muzeum, żeby coś takiego stworzyć. Dla mnie jest niewyobrażalne, żeby to muzeum mogło wyglądać inaczej. nie umiałbym się z tym pogodzić. Dla mnie to by było wbrew logice i wbrew polskiemu interesowi. Sądzę, że polski interes by przegrał na tym, polska racja stanu, bowiem narracja wyłączona z kontekstu i ograniczona do wojny obronnej 1939 roku, która trwała raptem pięć tygodni, taka narracja nie skłoni ludzi zwiedzających Gdańsk, by zwiedzić to muzeum. Będzie tak jak z muzeum Armii Krajowej w Krakowie, które jest muzeum polonocentrycznym, nastawionym wyłącznie na Armię Krajową, bez kontekstu. Odwiedzają je co najwyżej przymuszone wycieczki szkolne.
Gdańskie muzeum przyciągnie zagranicznych turystów?
- Twórcy projektu zakładają, że połowę zwiedzających będą stanowić goście z zagranicy. Muzeum Schindlera w Krakowie jest przykładem, że w warunkach polskich można taki efekt osiągnąć. Nazywa się to Muzeum Schindlera, ale tak naprawdę jest to opowieść o Krakowie czasów wojny. 70-75 procent zwiedzających spośród przeszło 300 tysięcy to są cudzoziemcy i oni po raz pierwszy dowiadują się jak wyglądała okupacja w Polsce. Jak wyglądał los Polaków, że bardzo różnił się od losu Francuzów, Duńczyków czy Holendrów. Że tutaj Niemcy zniszczyli wespół z Sowietami struktury państwa i traktowali nas zupełnie inaczej, jak niewolników, Turysta który może dowiedzieć się tylko o polskiej wojnie obronnej, nie pofatyguje się po prostu. To będą stracone pieniądze i stracona szansa do poprawienia naszego wizerunku i wiedzy ludzi Zachodu i świata o naszej historii. Chodzi o to, żeby ci ludzie przyszli, zrozumieli czym była II wojna światowa i poznali w tym kontekście tragizm polskiego losu. Jeśli to będzie muzeum wojny obronnej, nikt nie przyjdzie prócz polskich wycieczek szkolnych. Turyści zagraniczni będą omijali to miejsce szerokim łukiem. Na tym polega chytrość projektu, aby zachęcić cudzoziemców tym hasłem Muzeum II Wojny Światowej. Przecież Gdańsk jest miejscem nieprzypadkowym, jeśli chcemy wytłumaczyć światu, że ta wojna zaczęła się właśnie tutaj.
Jak przedstawiony jest ten polski los?
- Mamy w tej ekspozycji wszystko. Jest i o martyrologii, o Powstaniu Warszawskim, Polskim Państwie Podziemnym, okupacji niemieckiej i sowieckiej, Katyniu, Wołyniu… Wszystko jest. Naprawdę, ci którzy wypisują głupoty, po prostu tej ekspozycji nie znają. To wszystko w kontekście dwóch totalitaryzmów i źródeł jakie miały te ideologie, to barbarzyństwo niemieckie i sowieckie. Pokazujemy też faszyzm włoski i militaryzm japoński. Dzięki tej ekspozycji jasno widać kto był autorem tej wojny. Ograniczanie tego do września 1939 roku? Bez sensu. Wyjdzie na to, że myśmy dokonali prowokacji gliwickiej i z tego zrobiła się wojna. Prawda? W gruncie rzeczy będziemy mieli opowieść o zwycięskiej dla Niemiec wojnie 1939 r.
Liczy Pan Profesor na rozsądny kompromis?
- Wierzę w mądrość i wspólny interes. Bo to jest polski interes, by powiedzieć o tej wojnie pełną prawdę i ta ekspozycja w moim głębokim przekonaniu tę prawdę ukazuje. Warunek: trzeba wystawę zobaczyć i nie kierować się jakimiś opiniami wyssanymi z palca.
 

Chcesz być na bieząco z informacjami ze świata historii? Jesteśmy na facebooku polnocnej.tv. Szukaj nas na Twitterze oraz wyślij nam maila. 

Tagi: