Wrzesień 1939 - licytacja kartki obozowej

Rodzinne pamiątki na aukcji

Na aukcji w popularnym serwisie internetowym pojawiła się kartka obozowa z 1939 roku, której nadawcą był były naczelnik więzienia w piotrkowie, Jan Poździej, późniejsza ofiara obozu Neuengamme. Aukcja została utworzona na prośbę córki, która z powodów materialnych. Kartkę sprzedano za... nieco ponad 22 złote.

Jak wynika z opisu aukcyjnego, Rzeczy wystawione w sąsiadujących aukcjach zostają sprzedane na prośbę córki nadawcy, Pani Marii Grażyny z domu Poździej, zamieszkałej w Białymstoku. Pani Maria jest zmuszona sprzedać tak szczególnepamiątki, ponieważ nie ma najbliższej rodziny, a samotnie wychowuje dorosłego, niepełnosprawnego wnuka. Przy niskiej emeryturze i pomocy, którą uzyskuje od naszego państwa zrozumiałym jest, że każdy grosz się przyda. Tak więc proszę o przemyślane licytowanie, uszanowanie tak trudnej decyzji. Jan Pozdziej pochodził z Piotrkowa Trybunalskiego. Tam ukończył gimnazjum. Nie wiadomo, jakie motywy sprawiły, że podjął naukę w szkole penitencjarnej w Warszawie. Po jej ukończeniu pracował w więzieniu w Sieradzu, tam zamieszkał wraz z żoną Józefą z domu Sutarzewicz. Po wybuchu wojny już jako naczelnik więzienia ewakuował się, co skończyło się niewolą niemiecką. 11 września 1939 r. urodziła się mu córka Maria Grażyna. Urodziła się "w polu”, bo mama wybrała się do rodziny w Piotrkowie. Po powrocie z niewoli, Jan Poździej zaangażował się w konspirację. Zdradzony, trafił do Auschwitz, a potem Neuengamme. 8 maja poniósł śmierć w nalocie samolotów alianckich na statki załadowane więźniami obozu. Nalot sprowokowany został przez załogę obozową SS, która  nie chciała się poddać, ani wywiesić białej flagi.

Przedmiotem aukcji jest oryginalny, autentycznie stary dokument, jak sądzę karta pocztowa wystawiona 27.09.1939 roku, nadana 30.09.1939 roku do Józefy Poździej zamieszkałej w Piotrkowie Trybunalskim przy ulicy Limanowskiego 33. Dokument dotyczy Jana Poździeja, ranga: chorąży. – Polska kartka obozowa z 1939 roku nie jest wielkim unikatem, ale także nie zdarza się często – mówi Jacek Kucharski z Sopockiego Domu Aukcyjnego. – W tym przypadku ma ona dodatkową wartość. Znamy osobę nadawcy. Jest to więc dokument swoich czasów, który najlepiej, aby trafił do muzeum, choć tak się nie stało.

BG

Tagi: